poniedziałek, 30 grudnia 2013

Epilog

Minęło 3 miesiące odkąd prawda wyszła na jaw. Cesc starał się jak mógł by Natalie zaczęła mu ponownie ufać, ale niestety szło mu kiepsko. Wyraźnie czuł jak Natalie się oddala od niego bezpowrotnie. Czuł jak to, że to on jest sprawcą jej wypadku przekreśla jego wszelkie plany na dalsze życie. Cała ta sprawa odbiła na nim wielkie piętno. Ale 2 tygodnie temu coś się zmieniło. Natalie zaczęła ponownie dobrze traktować Cesca i spędzać z nim więcej czasu. Można było zauważyć, że zaczęła mu ponownie ufać w niektórych sprawach. Wyglądało na to, że ponownie zaczęła się do niego przekonywać.

Za namową Cesca, Carloty i Diany, Natalie wróciła na uniwersytet i zaczęła nadrabiać zaległości w nauce a także podnoście do góry złe oceny. I może się to wydawać dziwne ale Cesc pomagał się jej uczyć. Zabierał ją na Camp Nou, kiedy nie było meczów i powtarzał z nią materiał. Tylko ona, on i pusty stadion. Jedyne miejsce gdzie była totalna cisza i spokój.

Diana ucieszyła się, że jej przyjaciółka w końcu doszła do siebie i że ją odzyskała, a to było dla niej chyba najważniej w tym wszystkim. Niestety Diana w dalszym ciągu nie mogła zaufać Cescowi. Twierdziła iż, nie jest on odpowiedni dla Natalie i w końcu znów ją zrani. Carlota była już w czwartym miesiącu ciąży i ciągle się kłóciła z Pique. Głównie były to jakieś błahostki, ale ciążowe hormony dały się nieźle we znaki Pique.

Wróćmy na chwilę do czasu kiedy coś się zmieniło w zachowaniu Natalie… Przyszedł taki dzień w którym Natalie wróciła do akademika cała w skowronkach. Usiadła na łóżku i uśmiechnęła się sama do siebie. Carlota podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na dziewczynę. Uśmiechnęła się do niej podejrzliwie.

- A ty co tak radosna? Czyżby to sprawka mojego brata? – spytała
- Nie…. – zaśmiała się – Twój brat jeszcze trochę pocierpi…
- Więc co to takiego?
- Na razie nic nie powiem, bo musze to siebie wszystko jakoś ładnie ułożyć w główce, ale na pewno się o tym dowiesz – uśmiechnęła się
- No dobrze… Natalie…? – zaczęła nieśmiało
- Tak? – spojrzała na Carlotę
- Jak to jest teraz z tobą i Cescem?
- Chyba jest w miarę okay, ale nie mogę mu w pełni zaufać. Chyba sama rozumiesz dlaczego, prawda?
- Tak rozumiem. Wiem, że to co zrobił i jak to później zataił jest karygodne, ale wiesz… To jest w końcu mój brat. Zawsze będę stać za nim murem.
- Wiem o tym i całkowicie to rozumiem – uśmiechnęła się
- Może Cesc tego nie okazuje, ale on jest bardzo załamany tą całą sytuacją. Nie może się do ciebie zbliżyć choć bardzo tego chce…
- Car, to jest zbyt bardzo mocno mnie boli. Musisz to uszanować i zrozumieć. Niech się cieszy, że pozwalam mu z sobą rozmawiać i przebywać w moim towarzystwie – nagle Cesc wpadł do akademika – A ty co tu robisz? – spytała patrząc na chłopaka
- A wpadłem z wizytą – uśmiechnął się do dziewczyny – I….
- Co „I”?
- Chodź! – podszedł do niej i złapał ja za rękę by po chwili pociągnąć ją do wyjścia
- Hej! Gdzie ty mnie ciągniesz?! – zatrzymała się
- Do wesołego miasteczka – uśmiechnął się i spojrzał jej w oczy
- Co ty dziecko jesteś? – spytała lekko zszokowana – Zresztą mam jutro egzamin… Muszę się uczyć.
- Daj spokój. Kilka godzin cie nie zbawi… Zresztą pomogę później ci się uczyć – uśmiechnął się najpiękniej jak potrafił – Proszę….! – wyszczerzył białe ząbki a Natalie spojrzała na Carlotę
- Idź i  baw się dobrze – uśmiechnęła się do dziewczyny
- No dobrze, niech ci już będzie – powiedziała a Cesc ucieszył się jak małe dziecko

Cesc i Natalie pojechali do wesołego miasteczka. Na samym wejściu Cesc kupił Natalie wielką watę cukrową a później wielkiego misia „koala”. Natalie mówiła, że nic nie chce ale Cesc nalegał i poszli chyba na wszystkie atrakcje jakie oferowało wesołe miasteczko. Został się już im tylko jeden przystanek. Mianowicie chodziło „Dom Strachów”, którym był tylko dla osób dorosłych. Natalie nie chciała iść, ale Cesc był tak przekonywujący w namowach, że mu uległa. Jak tylko weszli do „Domu Strachów”, drzwi za nimi zamknęły się z wielkim hukiem aż Natalie podskoczyła. Pierwszym przystankiem na trasie było nieoczekiwane i raptowne wyskocznie zombie przed przechodniów. Natalie widząc to raptownie złapała Cesca z rękę i ścisnęła ją mocno. Kiedy Cesc to poczuł, uradował się niemiłosiernie a jego serce zadrżało. Kilka Chwił później Natalie ponowie się wystraszyła, tym razem był to kosiarz z piłką mechaniczną w ręką, która wydawała okropnie hałaśliwe dźwięki. Natalie i Cesc musieli ucieka a po kilku chwilach zatrzymali się, ponieważ zobaczyli przed sobą wielki stół a na nim różne wnętrzności i poodcinane części ciała. Natalie gwałtownie schowała się w ramionach Cesca a Cesc mocno ją przytulił. Natalie szepnęła mu do ucha, że chcę już wyjść z tego potwornego domu. Cesc zgodził się z nią i spojrzał w jej oczy. Natalie zrobiła to samo i spojrzała w jego. Po chwili ich usta zaczęły się zbliżać. Zbliżyły się tak blisko, że Natalie mogła poczuć jego słodki oddech na swoich ustach. Po chwili Cesc wykonał pierwszy ruch i pocałował Natalie. Przez kilka chwil całowali się namiętnie by po kolejne sekundzie oderwać się od siebie. Cesc spojrzał na Natalie i po chwili odwrócił wzrok. Natallie chwyciła go za podbródek i pociągnęła go do siebie by móc spojrzeć mu ponownie w oczy.

- Przepraszam… Nie powinienem tego robić…
- Shhh…. – uciszyła go patrząc mu w oczy i ponownie pocałowała
- Wow…. – powiedział wyraźnie zszokowany – A to za co?
- Tęskniłam za twoimi ustami – uśmiechnęła się i ponownie dała mu całusa w usta - Zabierz mnie stąd, okay? – szepnęła
- Dobrze… Chodźmy…

Cesc chwycił Natalie za rękę i wyszli z „Domu Strachów”. Cesc był wyraźnie ucieszony faktem, że Natalie chciała go pocałować i zrobiła to aż 3 razy, ale nie robił sobie zbytnich nadziei. Wiedział, że Natalie może zmienić zdanie i znów zacznie traktować go jak śmiecia. Poszli razem do samochodu, wsiedli i nastała niezręczna cisza. Cesc nie wiedział jak rozpocząć rozmowę i Natalie miała ten sam dylemat. W końcu Cesc odpalił silnik i odjechali. Ale nie pojechali do akademika. Natalie znała drogę, którą się poruszali. Jechali nad urwisko obok Barcelony. Po kilkunastu minutach Cesc z samochodu i stanął obok auta opierając się o nie. Natalie nie wiedziała o co chodzi, więc także wysiadła i podeszła do niego.

- O co chodzi? – spytała patrząc Cescowi w oczy ale ten starał się unikać jej wzroku
- Nic…. – westchnął – Po prostu nie wiem co mam teraz o tym myśleć…
- Myśleć o czym? – ujęła jego dłoń i zaczęła bawić się jego palcami
- Natalie…. – spojrzał w jej oczy – Czy ten pocałunek oznaczał to, że mi wybaczasz, czy może się tylko ze mną droczysz?
- Nie wiem jeszcze, ale wiem jedno…. – spojrzała mu ponownie w oczy i uśmiechnęła się – To jest dobry początek do tego by wszystko było jak dawniej.
- Naprawdę? – spojrzał na Natalie i rozweselił się
- Tak – uśmiechnęła się i pocałowała go w usta – No i łączy na coś jeszcze…. – uśmiechnęła się jeszcze bardziej i położyła dłoń Cesca na swój brzuszek po czym dołączyła swoją
- Żartujesz? – Cesc rozweselił się jeszcze bardziej a Natalie pokiwała twierdząco głową – Na serio?
- Tak – szepnęła mu do ucha a Cesc przytulił ją mocną podnosząc do góry i obracając się kilka razy wokół własnej osi – Cesc postaw mnie! Robi mi się niedobrze…. – Cesc postawił Natalie na ziemi
- Naprawdę będę tatą? – spytał jeszcze raz niedowierzając
- Tak, będziesz tatą a ja mamą…. – uśmiechnęła się
- Kiedy się dowiedziałaś? – ponownie położył dłoń na jej brzuszku
- Dziś rano – dołączyła swoja dłoń i spojrzał na ich dłonie – I jestem w 100% pewna że to ty, bo tylko z tobą byłam…
- Ale ja się nie wymiguje – spojrzał na Natalie trochę zdziwiony – Za to cholernie się cieszę! Kocham cie Natalie i moim marzeniem było założyć z tobą rodzinę i teraz to marzenie się spełnia. Dziękuję! Kocham cie!
- Ja ciebie też kocham! – pocałowała go namiętnie



Czym jest prawda? Prawda jest tym na co człowiek zasługuje każdego dnia. Ale każdy ma czasami powód by naciągnąć ją lub ją ukryć. Kiedy jednak wyjdzie prawda na jaw, ciężko jest wrócić do dawnego życia. I nawet kiedy jedna strona jest jasna i dobra, druga jest ciemna i nieprzewidywalna. 

____________________
Ogłoszenia parafialne

HAPPY BIRTHDAY OLGA!!!!

Witam w Epilogu OTOS!

Coś się zaczyna i coś się musi skończyć. Mam nadzieje, że takie zakończenie się wam podobało. Zmieniałam je 2 razy, bo raz miało być wesołe... Takie wiecie... Happy End bez zaskoczenia. Później byłam w cholernie złym humorze i wyrwałam cały epilog i zmieniłam go na zakończenie rodem z horroru, ale po kilku godzinach nastąpiła zmiana nastroju i zmiana zakończenia :D Takie parodie to tylko ja mam xD

Teraz nastąpi przerwa w pisaniu. No wiecie... Jak każdy człowiek, chcę po prostu odpocząć, a jeszcze prościej ujmując rzygam już WORD'em (hahahaha). LBS zacznę pisać za jakiś miesiąc. Może krócej, może dłużej. Zobaczymy...

Chcę podziękować, że byliście ze mną przez te ostatnie 2 miesiące. Mimo, że mało was było to bardzo to doceniam. 

Do napisania! N. 

środa, 25 grudnia 2013

Rozdział VIII

Natalie spojrzała w oczy Cesca, a Cesc w jej. Widział w nich czystą nienawiść. Po chwili Natalie zarwała z szyi naszyjnik i wyrwała swoją dłoń. Pobiegła do pokoju i założyła na siebie szybko sukienkę, chwyciła za buty i torebkę i wybiegła z domu. Cesc nic nie mógł poradzić. Próbował ją zatrzymać, ale Natalie biegła przez siebie. Wsiadła w pierwszy lepszy autobus i pojechała przed siebie. Usiadła z tyłu autobusu i zaczęła płakać. Nie mogła przeboleć tego, że osoba, którą kochała nad życie tak ją oszukała. Wszystkie emocje jakie miała, były właśnie na samym wierzchu. Nie mogła pozbierać myśli i uspokoić się. Była cała roztrzęsiona, a ludzie patrzyli na nią jak na wariatkę. W końcu wysiadła z autobusu i zobaczyła, iż jest blisko akademika. Podążyła dobrze jej znaną drogą i miała nadzieję, że zastanie przyjaciółkę w pokoju. 

Weszła do pokoju akademickiego i zobaczyła Dianę siedzącą na łóżku i uczącą się. Spojrzała na przyjaciółkę i uśmiechnęła przez łzy. Zamknęła drzwi i spojrzała jeszcze raz na przyjaciółkę, która zdawała się nie zauważyć Natalie, która weszła przed sekundą do pokoju. Natalie patrzyła na przyjaciółkę z zapłakanymi oczami. W końcu Diana podniosła głowę i zobaczyła przyjaciółkę, która miła ból wypisany na twarzy, a oczy były czerwone od płaczu. Podniosła się szybko i podbiegła do przyjaciółki. Spojrzała na nią i mocno ją przytuliła.

- Co się stało? – pogładziła Natalie po głowie i plecach, a Natalie zaczęła płakać bardziej
- Diana, to on…. – zaszlochała
- Kto zrobił co, skarbie? – spojrzała na przyjaciółkę
- To Cesc mnie potrącił…. – łzy zaczęły spływać jeszcze bardziej po jej policzkach
- O mój Boże! – ponownie przytuliła Natalie – Ale jak się dowiedziałaś?
- Pique przyszedł i…. – pociągnęła nosem – I powiedział mu, że… że to on zrobił i że musi mi powiedzieć.
- I co było dalej?
- Nic. Uciekłam…. – usiadła na łóżku – Nie chcę go więcej znać!
- Powiedz mi chociaż, że tego nie zrobiliście – spojrzał na przyjaciółkę, a chwilę późnij usiadła obok niej, a Natalie milczała – Przykro mi Natalie, od samego początku coś mi w nim nie pasowało, a teraz… Mam chociaż nadzieję, że naprawdę się zabezpieczyliście i nie wyjdzie z tego coś niechcianego.
- Tak, zabezpieczyliśmy się…. – pociągnęła nosem – Przynajmniej ja byłam…
- Natalie! Myślałam, że Cesc kupił te prezerwatywy. Same tabletki czasami nie są wystarczające.
- Żartowałam wtedy z tą prezerwatywą. Ale biorę tabletki, więc nie będę w ciąży…
- Mam nadzieję – przytuliła ponownie przyjaciółkę, a ta zaczęła ponownie płakać – Nie płacz, wszystko będzie dobrze. Obiecuje…
- Nie możesz mi obiecać, że przestanę coś do niego czuć – wtuliła się w przyjaciółkę – To było coś czego w życiu nie czułam.
- Wierz mi, poznasz kogoś innego, kogoś lepszego niż on i znów wszystko wróci do normy.
- Wątpię…. – wtedy do pokoju weszła cała w skowronkach Carlota, której mina spoważniała, kiedy zobaczyła zapłakaną Natalie
- Co się stało? – spytała i podeszła do dziewczyn
- Dobrze się bawiłaś moim kosztem?! – Natalie krzyknęła, kiedy ją zobaczyła
- Nie rozumiem – Carlota zdziwiła się
- Naprawdę!? Widzę, że dobrze się bawiłaś moim kosztem…. – Natalie wstała i wybiegła z pokoju
- Czy ktoś może mnie oświecić, co ja zrobiłam?! – teraz to Carlota podniosła ton głosu
- Ty naprawdę nie wiesz? – Diana spojrzała na dziewczynę z pogardą
- Nie wiem o czym?!
- Spytaj się swojego brata! On dobrze wie, co zrobił Natalie… A teraz wybacz, przyjaciółka mnie potrzebuje – Diana wstała i wyszła szybkim krokiem z pokoju trzaskając za sobą drzwiami.
- Zabije gnoja! – Carlota powiedziała wkurzona sama do siebie, wzięła torebkę i wyszła z akademika

Carlota wybiegła zdenerwowana z pokoju. Kiedy szła korytarzem, zobaczyła we wnęce Natalie, która płakała i Dianę, która ją pocieszała. Zatrzymała się na chwilę, po czym ruszyła dalej. Nie mogła zrozumieć, co jej brat takiego zrobił Natalie. Bała się, że to mogło być coś bardzo złego i Natalie nigdy mu nie wybaczy. Bała się, ponieważ uważała, że Cesc i Natalie są dla siebie stworzeni. Niestety teraz nie wiedziała, co ma o tym myśleć. Wbiegła do domu i zobaczyła Cesca stojącego w pokoju, który trzymał coś w ręce.

- Ty skretyniały debilu! – krzyknęła, po czym podbiegła do brata i popchnęła go tak mocno, że aż upadł – Co jej zrobiłeś!? – patrzyła na brata z odrazą
- Czego ode mnie chcesz? – spojrzał na siostrę, a jego oczy były czerwone
- Czy ty płakałeś? – spojrzała na niego nieco milej
- Tak! Płakałem…. – westchnął
- Powiedz mi co zrobiłeś Natalie idioto! – usiadła w fotelu – Słucham!
- Pewnie wiesz o wypadku Natalie z przed 9 miesięcy…. – spojrzał na siostrę, a po chwili wstał i usiadł obok niej
- No wiem. Jakiś głupek ją potrącił i zwiał. Ale na szczęście znalazł ją ktoś… Do czego zmierzasz?
- To ja ją potrąciłem i to ja zawiozłem ją do szpitala…
- Co zrobiłeś? – oniemiała – Chyba źle słyszę?! – wstała
- Pamiętasz jak oddałem samochód do kasacji? – Carlota przytaknęła – To był ten samochód. To nim ją potrąciłem.
- Jesteś nienormalny! – zdzieliła brata w twarz – Jak mogłeś jej to zrobić?! Ona ci zaufała, zakochała się w tobie, a ty ją wykorzystałeś.
- Car, jesteś moją siostrą powinnaś mnie zrozumieć. To nie było takie…
- Ja nawet nie wiem czy jesteś moim bratem! – spojrzała na niego z pogardą – Cesc Fabregas nigdy by czegoś takiego nie zrobił! Cesc Fabregas przyznałby się i poniósł konsekwencje za swoje czyny.
- Carlota, to nie było takie łatwe – wstał – Zapłaciłem za operacje, za leczenie w najlepszych klinikach, a później za rehabilitacje…
- Pieniądze tego nie rozwiążą, baranie! Dziewczyna ma teraz uraz i będzie go miała do końca życia. A teraz kiedy wie, że to ty to zrobiłeś… - westchnęła – Boże Cesc! Czy ty wiesz co zrobiłeś?! Ona jest załamana! Myśli, że ja o tym wiedziałam!
- Przepraszam Car…
- Ty już mnie lepiej nie przepraszaj! – chwyciła za swoją torbę i zarzuciła na ramię – Kto cię zmusił byś się nie przyznał?
- No wiesz…. – Cesc odwrócił wzrok od dziewczyny
- O! MÓJ! BOŻE! Czy to był Pique!? – Cesc nie patrzył na siostrę – CESC! CZY TO BYŁ PIQUE!
- Nie! Pique tylko powiedział, że to zniszczy mnie…. – spojrzał na siostrę ze łzami w oczach
- Nie zbliżaj się do Natalie, bo osobiście to ja cie potrącę! – spojrzała na brata z pogardą i wyszła z mieszkania

Cesc usiadł w fotelu i schował twarz w swoich dłoniach. Nie wiedział co ma teraz zrobić. Wiedział natomiast, że Natalie go nienawidzi i na pewno go nie wysłucha, nie da mu wytłumaczyć. Do tego Diana pewnie by go rozszarpała, gdyby tylko wszedł do ich akademickiego pokoju. Chciał ją tylko znów zobaczyć, ale chyba danie jej trochę czasu w tym momencie było najlepszą decyzją jaką mógł podjąć.

Carlota wbiegła z miną zabójcy do mieszkania Gerarda Pique. Szukała go w całym mieszkaniu aż znalazła. Siedział w fotelu, w salonie. Podeszła do niego i pocałowała namiętnie… A później zdzieliła go z pięści w nos i pisnęła z bólu jaki jej towarzyszył przy uderzeniu. Gerard chwycił się ręką za nos i próbował zatamować krwotok, który nastąpił po uderzeniu. Carlota wstała i spojrzała na chłopaka…

- Co do diabła!? – Gerard przeklął prawie bezgłośnie
- Masz może ochotę mi coś powiedzieć?!
- Zakładam, że już wiesz…. – wstał i poszedł do kuchni po ręcznik i przytknął go do swojego nosa
- Tak cholera, wiem! Jesteś nic niewartym śmieciem! Jak mogłeś mi nie powiedzieć!? Jak mogłeś ukrywać to przed swoją dziewczyną?! – krzyczała
- Carlota – podszedł do dziewczyny i ujął jej dłoń – Przede wszystkim, to ja się dowiedziałem, że ta cała Natalie to ‘ta’ dziewczyna chyba w październiku jak ty ją poznałaś. Więc nie wiem, o co te całe halo i to że zdzieliłaś mnie w nos… Chodź…. – pociągnął ją do kuchni i wyciągnął lód z zamrażalnika, po czym przyłożył go do ręki Carloty – Musi cie teraz boleć…. – westchnął – Naprawdę nie wiedziałem, że to ona…
- Ale wiedziałeś, że Cesc kogoś potrącił i mi nic nie powiedziałeś – spojrzała ze łzami w oczach na swojego chłopaka – Myślałam, że mi ufasz… Myślałam, że…
- Ufam ci, ale jak Cesc do mnie zadzwonił, to powiedziałem mu, że nie chcę aby mnie w to mieszał i rozłączyłem się…
- WOW! Ale z ciebie przyjaciel! – poszła do salonu
- Teraz to ja nie jestem jego przyjacielem?! – podszedł do niej – Ale zmienna jesteś! I to już od jakiegoś czasu… Czekaj, a może ty w ciąży jesteś, co? – podszedł do niej i uśmiechnął się
- Zgłupiałeś! Nie! – spojrzała na niego – I nie zmieniaj tematu!
- Car, czy aby na pewno? I nie zmieniam tematu!
- Nie krzycz na mnie, okay!? – spojrzała mu w oczy – I nie jestem w ciąży…
- Ja nie krzyczę… A to wielka szkoda – chwycił ją za biodra i przyciągnął do siebie – Bardzo bym się cieszył gdybyś była…. – uśmiechnął się ponownie i pocałował dziewczynę namiętnie
- Przestań! – odepchnęła go od siebie i uśmiechnęła się – Wiesz jak mnie zmiękczyć…
- No co? Chciałbym takiego mini przystojnego Pique…. – zaśmiał się
- Naprawdę? – Gerard pokiwał twierdząco głową – Ale ja chcę skończyć szkołę i właśnie dlatego się zabezpieczamy, a przynajmniej ja, bo nie chcę zaliczyć wpadki. Zresztą mój ojciec by cię zabił, gdybyś dzieciaka mi zrobił bez ślubu…
- Przecież on mnie kocha – zaśmiał się Gerard – Kto by mnie nie kochał…
- Może i cię lubi ale wciąż jestem córeczką tatusia – uśmiechnęła się – Zaraz! Czekaj! Jak…? My…? Oh ty! Podstępnie zmieniłeś temat! Gerard!
- No co? Przecież powiedziałem ci co wiem i koniec tematu. A to że chciałbym mieć z tobą dziecko, to dobry temat dla nas do rozmowy…
- Co ty kombinujesz Pique? – spojrzała z podejrzeniem na chłopaka – O poczekaj! Dam ci tampon bo już ręcznik przemókł – zaśmiała się
- No bardzo śmieszne, wiesz? – zaśmiał się i poszedł do kuchni po kolejny ręcznik – Nieźle mnie załatwiłaś…
- Przepraszam, ale byłam tak zdenerwowana…. – Gerard usiadł w fotelu, a Carlota na jego kolanach – Więc co ty kombinujesz, co?
- Ja nic…. – przygryzł dolną wargę
- Geri, musisz coś kombinować. Facet nigdy nie chcę pierwszy dziecka… Czy ty mnie zdradzasz i chcesz zatrzeć ślady? – spojrzała na niego z poważną miną
- Nie! Jesteś moją jedyną. Myślisz, że gdyby tak nie było, to chciałabym mieć z tobą dziecko.
- Sama nie wiem…. – westchnęła
- Kocham ciebie i tylko ciebie – pocałował ją namiętnie
- Ja ciebie też kocham – uśmiechnęła się – A tak nawiasem to…. – przygryzła wargę
- Co skarbie? – spojrzał na nią czule
- Okres mi się spóźnia…. – westchnęła – Jak wspominałeś o ciąży, to skojarzyłam sobie, że okres mi się spóźnia… Znaczy… Nie miałam go w styczniu…
- To znaczy że…. – spojrzał na nią i uśmiechnął się
- Mogę być, ale nie muszę…. – spojrzała chłopakowi w oczy, które dalej się cieszyły – Naprawdę byś się cieszył?
- Tak, tak, tak! – pocałował ją namiętnie i położył dłoń na jej brzuchu – Bardzo bym się cieszył!
- I co teraz będzie? – spojrzała mu w oczy
- Będzie dobrze. Będziesz wspaniała mamą – uśmiechnął się
- Nie, chodzi mi o Natalie i Cesca… Myślisz, że się pogodzą?
- Nie wiem. Cały czas mówiłem Cescowi, że to się w końcu stanie i w końcu stało się. Nic na to nie poradzę…

Gerard spojrzał Carlocie w oczy i pocałowała ją jeszcze raz namiętnie. W duchu cieszył się, że to kłamstwo wyszło w końcu na światło dzienne, ale był załamany, że jego przyjaciel teraz cierpi. W sumie cierpi przez własną głupotę, ale wciąż było mu źle z tego powodu. Cieszył się również, z tego że Carlota może być w ciąży. Pragnął dziecka i pragnął je mieć właśnie z Carlotą, z wybranką jego życia.

2 dni później…

Trening Barcelony przebiegł bez żadnych zakłóceń. Wszyscy się zjawili na wyznaczoną godzinę prócz jednej osoby. Osobą tą był Cesc Fabregas. Gerard zaniepokoił się tym, bo nie miał żadnych wieści od przyjaciela prawie 2 dni. Martwił się o niego, a teraz ta absencja na treningu sprawiła, że był bardzo zaniepokojony. Nawet podszedł do niego trener i spytał się gdzie się podziewa Cesc, ale ten nie umiał tego mu logicznie wytłumaczyć. Po treningu zawitał do jego domu i zastał go leżącego w salonie z butelką piwa, użalającego się na sobą.

- Chyba wiesz że był dziś trening, prawda? – Gerard spojrzał na przyjaciela
- No i co z tego? – nawet nie spojrzał na Gerarda
- Co się z tobą dzieję?! – wyrwał mu butelkę piwa – Piwo, użalasz się nad sobą, opuszczasz treningi… To nie jesteś ty do jasnej cholery!
- Masz rację – odparł spokojnie – To nie jestem już ten sam ja. Wszystko straciło dla mnie sens, kiedy straciłem ją…
- A przecież mówiłem ci tyle razy, że jak to się wyda to będzie źle i to bardzo źle.
- Wiem, że mówiłeś – podniósł wzrok i spojrzał na przyjaciela – I teraz mnie nienawidzi! Znienawidziła mnie do końca życia, a ja nie umiem bez niej żyć.
- Weź się w garść Fabregas! Jesteś silnym mężczyzną, dasz sobie z tym radę. A najlepiej będzie jak sobie odpuścisz…
- Mam sobie odpuścić? – spojrzał zszokowany na przyjaciela – Ja sobie tego nigdy nie daruje. Tak samo jak tego, że ta ja ją potrąciłem, że to ja zniszczyłem jej życie i zdrowie!
- Cesc musisz odpuścić! Musisz odpuścić dla własnego dobra.
- Idź już… Chcę być sam…. – wstał i wyszedł z salonu

Mijały godziny, dni tygodnie… Natalie była coraz bardziej załamana i zdewastowana. Przestała brać leki, opuściła się w nauce i zaniedbała samą siebie, a najgorsze było to, że zaczęła się źle zachowywać. Carlota i Diana bardzo się o nią martwiły. Diana próbowała jej przemówić do rozumu, ale Natalie nie chciała jej słuchać. Kiedy Carlota chciała jej wszystko wytłumaczyć, Natalie udawała, że jej nie widzi lub wychodziła z pokoju. Natalie nie dała sobie wytłumaczyć tego, że ona nic nie wiedziała o tym, że to jej brat jest sprawcą jej wypadku.

Pewnego słonecznego dnia Natalie wybrała się do miejsca, w którym miała wypadek. Krążyła w kółko i rozmyślała. Główną jej myślą, było to że nienawidziła Cesca za to, co jej zrobił, ale z drugiej strony nie mogła zapomnieć o tym, że to przy nim poczuła się w końcu kochana. To uczucie ją wypełniało i nienawidziła tego chyba jeszcze bardziej. Usiadła na krawężniku i zaczęła płakać. Nawet nie zauważyła, że obok niej zatrzymał się samochód. Podniosła wzrok i zobaczyła przed sobą Gerada. Wystraszyła się i wstała.

- O Boże! – spojrzała wystraszona na chłopaka – Wystraszyłeś mnie! Co ty tu robisz?
- Przepraszam, nie chciałem. Możemy porozmawiać?
- Nie, możesz już sobie iść… Jechać… Lub cokolwiek innego. Nie chcę cię widzieć jak i reszty szurniętej Barcelonowej rodzinki.
- Proszę Natalie… Ja chcę tylko porozmawiać…. – westchnął i rozejrzał się w około – To tu rozegrała się tragedia?
- A co cię to obchodzi? Chyba powinieneś wiedzieć gdzie, skoro byłeś w to zamieszany!
- Natalie ja… Przykro mi, ja nie wiedziałem, że to tu. Proszę, możemy porozmawiać? – otworzył drzwi do samochodu – Proszę… Wsiądź i porozmawiajmy chwilkę.
- No dobrze – wsiadła do samochodu, a po chwili Gerard zrobił to samo – Ale i tak nie chcę tego słuchać…. – oparła się o oparcie siedzenia
- Wyglądasz ja nie ty – spojrzał na nią – Wyglądasz okropnie!
- O dzięki, jak miło, że zauważyłeś…. – prychnęła i odwróciła wzrok
- Przepraszam, ale naprawdę nie wyglądasz najlepiej….
- Więc o czym chciałeś rozmawiać?
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że Cesc się zadręcza… Opuszcza treningi i jest na wylocie z pierwszego składu…
- A co to mnie obchodzi, co?
- Może mogłabyś mu trochę odpuścić?
- Więc teraz to moje wina!? – spojrzała zła na chłopaka
- Nie! Ale mogłabyś z nim chociaż porozmawiać. Cesc to mój najlepszy przyjaciel, nie chcę aby się stoczył na dno…
- Może on na to zasługuje, po tym co mi zrobił, co?!
- Natalie, nikt na to nie zasługuje. Nawet on. Proszę cię chociaż z nim porozmawiaj. Nie musisz mu wybaczać, tylko porozmawiaj.
- Przykro mi ale nie. Nie chcę go znać, nie chcę go widzieć! – otworzyła drzwi – Dowidzenia Pique. Mam nadzieję, że się już więcej nie spotkamy – wysiadła
- Hej! – wysiadł – Natalie…. – złapał ją za rękę
- Co?! – odwróciła się wściekła
- Chociaż proszę, bądź miła dla Carloty. Ona nic nie wiedziała o tym wypadku. Dopiero 15 lutego się dowiedziała i o mało nie pobiła Cesca i mnie…. – zaśmiał się – Proszę… Zważając na okoliczności, proszę bądź dla niej miła. Ona bardzo to przeżywa, a nie może się denerwować…
- Na jakie okoliczności? – spojrzała na chłopaka
- Carlota chciała ci o tym powiedzieć, ale nigdy nie dałaś jej prawa głosu…. – westchnął
- O czym chciała mi powiedzieć? – spytała zaciekawiona
- Carlota jest w ciąży – uśmiechnął się – Więc proszę, bądź dla niej miła…
- Naprawdę jest w ciąży? – uśmiechnęła się mimowolnie
- Tak, wiemy już prawie miesiąc – westchnął ponownie – Będziesz dla niej miła?
- Tak Gerard, będę…

Gerard odwiózł Natalie do akademika. Przy okazji kolejny raz powtórzy jej, że wygląda okropnie i musi ze sobą coś zrobić. Natalie zaczęła się śmiać, ale powiedziała, że się postara.

Natalie weszła do akademika i zobaczyła Dianę i Carlotę siedzące na łóżku Diany, gadające najwyraźniej o czymś wesołym. Kiedy Carlota zobaczyła Natalie, nagle spoważniała i wstała.

- O czym rozmawiałyście? – spytała patrząc na Carlotę, a Carlota wręczyła jej małe kwadratowe zdjęcie – Co to jest? – spojrzała na zdjęcie
- To jest mini Pique – Carlota uśmiechnęła się – To jest jego pierwsze zdjęcie… Ale pewnie nie chcesz tego słuchać…. – westchnęła, a wtedy Carlota przytuliła ją mocno, a Carlota uśmiechnęła się
- Przepraszam, że byłam taką suką… Nie wiedziałam, że jesteś w ciąży…
- Nic nie szkodzi – przytuliła Natalie jeszcze mocniej – Miałaś swoje powody…
- Ale byłam okrutna, a nie powinnam być…. – spojrzała na dziewczynę
- Nie martw się tym… Ważne, że już jest wszystko okay – uśmiechnęła się
- Więc ciąża, tak? – zaśmiała się
- Jakoś tak wyszło…. – zaśmiała się również – Uważam, że sylwester był owocny – ponownie się zaśmiała
- 3 miesiąc?
- Tak – Carlota uśmiechnęła się
- Gratulacje – Natalie ponownie uścisnęła Carlotę
- Dziękuję…

Chwilę później Carlota musiała wyjść, bo Gerard do niej zadzwonił, że czeka na nią przed akademikiem. Natalie cieszyła się z tego, że Carlota jest w ciąży. Przynajmniej jedna dobra rzecz zdarzyła się w ostatnim czasie. Natalie podeszła do swojej szafy i wyciągnęła walizkę. Otworzyła komodę, zaczęła wyciągać swoje rzeczy i wrzucać je do walizki. Diana przyglądała się temu zdziwiona. Na początku myślała, że pakuje brudne rzeczy, ale kiedy poszła do łazienki i wróciła z kosmetykami, które wrzuciła do walizki zaczęła się martwić. Nie wiedziała o co może jej przyjaciółce chodzić.

- Co ty robisz? – podeszła do przyjaciółki
- Wracam do domu…. – nie patrząc na Dianę pakowała do walizki swoje rzeczy
- Słucham? – Diana była zaskoczona – Dlaczego?
- I tak zawalam semestr, więc nie ma co się dalej męczyć… W domu będę mieć to samo… Czyli nic.
- Natalie tak nie można, ja wiem, że teraz to wszystko jest dla ciebie ciężkie, ale będzie dobrze. Nie poddawaj się tak od razu. Carlota i ja ci pomożemy w nauce jeśli chcesz.
- Czasami się zastanawiam, czy jesteś taka głupia z natury czy z wyboru! – spojrzała na przyjaciółkę a ta miała prawie łzy w oczach po tym co usłyszała – Przepraszam…. – powiedziała skruszona
- Natalie…
- Przepraszam… Nie chciałam… Ale muszę pojechać do domu. Ja już dłużej tu nie mogę być. Carlota jest tak podobna do Cesca, nie mogę na nią nawet patrzeć.
- Przestań! To nie jest powód!
- Dla mnie jest! Nawet nie wiesz jak mnie to wszystko, ta cała sytuacja boli… Proszę Diana, musisz mnie zrozumieć. Ja nie mogę tu dłużej zostać. Proszę, bądź po mojej stronie i nie mów nikomu. Już napisałam do dziekana o urlop ze względu na zły stan zdrowia i udzielił mi go.
- Natalie, proszę…
- Nie mogę Diana – zamknęła walizkę – Tata już pewnie na mnie czeka. Przepraszam. Przeproś ode mnie Carlotę i nie mów nikomu – podeszła i uścisnęła Dianę

Po krótkiej chwili Natalie odpuściła akademik i wsiadła do auta ojca, który specjalnie dla niej wziął urlop, bo wiedział że coś dzieję się niedobrego z jego córką. Kiedy wieczorem Carlota wróciła do akademika była zdziwiona faktem, że nie ma Natalie. A jeszcze bardziej zdziwiła się kiedy zobaczyła, że zniknęły jej wszystkie rzeczy. Próbowała wyciągnąć z Diany gdzie się ona podziewa, ale obiecała przyjaciółce, że nic nie powie i nic jej nie powiedziała. Tego samego dnia wieczorem Cesc zadzwonił do Diany i poprosił ją o spotkanie. Diana nie chciała się zgodzić, ale w ostateczności przystała na propozycję chłopaka.

- Więc co chcesz? – usiadła na ławeczce w parku
- Nie wiem co mam zrobić Diana. Proszę wysłuchaj mnie…
- Cesc ja też nie wiem co masz teraz zrobić. Natalie cię nienawidzi i przez ciebie się teraz krzywdzi.
- Co takiego!? – spojrzał na Dianę zszokowany i zmartwiony
- Z Natalie jest bardzo źle Cesc. Opuściła się w nauce… A co najważniejsze nie bierze leków, które musi brać…. – spojrzała na niego bardzo zmartwiona – A to wszystko twoja wina!
- Diana! Jakie leki? – spojrzał na dziewczynę – Wiem, że Natalie coś bierze, bo pokrywam wszelkie wydatki związane z wypadkiem już prawie od 11 miesięcy, ale nie wiem od czego są te leki.
- To ty jesteś tym anonimowym darczyńcą?! – Cesc pokiwał twierdząco głową – Natalie bierze leki na serce, a także przeciwbólowe i przeciwzakrzepowe. Ale te od serca są najważniejsze… Widziałam, że wyrzuciła wszystkie tabletki do kosza. Nie wyobrażam sobie jaki ból ona teraz przezywa.
- Czy leki od serca, które musi brać są powodowane wypadkiem?
- Tak Cesc. Kiedy Natalie miała robioną drugą operacje jej serce stanęło na stole operacyjnym, bo lekarze nie wiedzieli, że uszkodzenia po wypadku są tak poważne.
- O mój Boże! I to wszystko przeze mnie! Muszę z nią porozmawiać? Gdzie ona jest!?
- Cesc, martwię się o swoją przyjaciółkę. Błagam pomóż jej lub choć ją przekonaj do brania leków.
- Jasne, powiedz mi gdzie ona jest…
- Wzięła urlop dziekański i wróciła do siebie do domu… Jedź i zrób wszystko by jej pomóc.

Cesc Fabregas wsiadł i odjechał szybko. Tym razem jechał ostrożnie ale znów dość szybko. Martwił się o Natalie. Martwił się teraz o nią jak nigdy przedtem. Powiedział sobie, że jeśli z jego powodu coś jej się stanie, to sobie tego nigdy nie wybaczy. W końcu dojechał na miejsce i nogi mu zmiękły. Co będzie jak nikt go do niej nie wpuści? Co będzie jak nikogo nie mam w domu? Ale zaryzykował i poszedł do drzwi. Zadzwonił raz, drugi i trzeci… Nikt nie odpowiedział… Po chwili usłyszał jednak, że ktoś zbiega po chodach i krzyczy: „Chwileczkę”, chwilę później zobaczył w drzwiach Natalie, która zbladła na jego widok i zamknęła mu drzwi przed nosem zanim zdążył coś powiedzieć, po czym ponownie usłyszał kroki wbiegania na górę po schodach. Po kilku chwilach drzwi do mieszkania znów się otworzyły i ujrzał w nich ojca Natalie. Przeraził się lekko…

- Czego tu chcesz? – spiorunował go wzrokiem – Natalie nie chce cie widzieć!
- Tak wiem, ale ja muszę z nią porozmawiać. Proszę panie Ortez, błagam…
- Cesc…. – westchnął – Dobrze… Wejdź do niej…

Cesc odetchnął z ulgą i poszedł schodami na górę. Otworzył delikatnie i chicho drzwi a po chwili ujrzał Natalie siedzącą na łóżku. W ręku trzymała jakaś kartkę lub zdjęcie i płakała. Wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Natalie podniosła wzrok i spojrzała na Cesca.

- Chyba dałam ci jasno do zrozumienia, że nie chcę cię widzieć! – prawie krzyknęła
- Natalie musimy w końcu porozmawiać – podszedł bliżej – Naprawdę musimy porozmawiać.
- Ale ja nie chcę cię widzieć! – schowała zdjęcie pod kołdrę, a Cesc podszedł bliżej
- Wiem, ale musimy i zrobimy to dziś – usiadł obok Natalie
- Nienawidzę cię i czuję do ciebie odrazę! Wyjdź!
- Wiem Natalie, gdybym tylko wiedział, że tak to się skończy to powiedział bym ci od razu, ale się bałem. Bałem się właśnie tego, że tak zareagujesz. Wiem, że jestem skończonym kretynem i dupkiem, ale nie rób sobie krzywdy z mojego powodu. Nie jestem tego wart – Natalie spojrzała na niego zaskoczona – Diana powiedziała mi, że przestałaś brać leki. Natalie one są dla ciebie potrzebne, nie możesz ich przestać brać.
- Nie martw się oto. Przynajmniej ta osoba, która je sponsoruje zaoszczędzi na mnie…
- Natalie… Chcę abyś brała te leki ponownie. Nie chcę aby ci się coś stało.
- A co cie to może obchodzić!?
- Obchodzi mnie to i to bardzo… Natalie ja wciąż cie kocham…
- Ja ciebie też bardzo kochałam, ale nie mogę… Nie mogę ci tego wybaczyć. To chyba jest gorsze niż zdrada. Zataiłeś przede mną cos takiego… To jest definitywnie gorsze niż zdrada.
- Wiem i tak bardzo cie przepraszam, ale nic nie poradzę na to, że tak cie kocham…
- Cesc… Opowiedz mi wszystko… Opowiedz mi wszystko od A do Z. Bez kłamstw i zatajania czegoś.
- Dobrze… Opowiem ci wszystko…

Cesc zaczął swój długi monolog. Opowiedział Natalie wszystko. Powiedział o „El Clásico”, o tym jak szybko jechał i słuchał muzyki, o tym jak był rozkojarzony… Później nadeszła najgorsza cześć. Powiedział Natalie o tym jak doszło do wypadku, jak za późno zaczął hamować, o tym jak zadzwonił do Gerarda i o tym jak ten zostawił go z tym samego. Chwilę po tym Natalie wyciągnęła spod kołdry zdjęcie, w które wcześniej się wpatrywała. Na zdjęciu była ona i Cesc na ich pierwszej randce, która miała miejsce nad urwiskiem obok Barcelony. Cesc zauważył to i uśmiechnął się, ale opowiadał dalej. Zaczął mówić o tym jak zabrał ją do szpitala i powiedział, że znalazł ją na drodze, a później o tym jak zmył się. Później opowiedział jej, że to on finansował jej operacje, jej leczenie i rehabilitacje. Natalie była w szoku po tym wszystkim co usłyszała. Cesc długo ją przepraszał i namawiał by mu wybaczyła, ale Natalie szła w zaparte…

- Błagam cie… Wybacz mi…. – ukląkł przed Natalie – Błagam cie, wybacz mi! – ujął jej dłoń i pocałował ją
- Cesc nie wiem czy jestem ci wstanie ponownie zaufać. Taka sprawa to nie byle co…
- Natalie proszę… Chociaż powiedz, że między nami wszystko jest okay. Jakoś przecierpię to, że mnie nienawidzisz…
- No dobrze… Możemy zacząć od nowa…. – Cesc uśmiechnął się i chciał pocałować Natalie, ale ta go odepchnęła – Nie Cesc… Nie tak od nowa. Możemy być znajomymi, nic więcej…
- Dobre chociaż i to na początek…

Cesc usiadł obok Natalie i mocno ja przytulił, a ona ponownie poczuła się bezpieczna w jego ramionach i odetchnęła z ulgą. 

____________________
Ogłoszenia parafialne

WESOŁYCH ŚWIĄT!

Witam w ostatnim rozdziale OTOS. Przed nami już tylko epilog. Mam nadzieję, że opowiadanie się wam podobało i dacie znać o tym w komentarzu. 

Pozdrawiam N. 

środa, 18 grudnia 2013

Rozdział VII

Nadszedł czas świąt Bożego Narodzenia. Mimo iż Natalie coraz więcej wiedziała o sprawcy swojego wypadku, to nie dawała tego po sobie poznać. W święta dziewczyny wróciły do swoich domów. Natalie pomagała swojej mamie w przygotowywaniu świąt, a Diana się temu tylko przyglądała. Nie lubiła zbytnio brudzić sobie rączek. Dobrze, że miała dwie młodsze siostry, którymi mogła się wysłużyć. Niestety mama Natalie nie jest tak pobłażliwa, jak mama Diany. Pani Ortez zagoniła Dianę do krojenia sałatki. Diana nie była tym zachwycona, a Natalie miała z tego ubaw.

Wigilię i pierwszy dzień świąt Natalie spędziła ze swoją rodziną i Dianą. W drugi dzień świąt, Cesc zabrał Natalie do siebie, do swojej rodziny. Zanim to nastało, Cesc musiał przejść przez przedstawienie jego osoby ojcu Natalie, który jest wojskowym i wrócił do domu na święta. Cesc strasznie się tego obawiał, bo to w końcu wojskowy, ma licencję na zabijanie wroga.

- Natalie…. – Cesc spojrzał na dziewczynę z przerażoną miną
- Słucham cię? – spojrzała na niego i ścisnęła jego dłoń
- A może kiedy indziej spotkam się z twoim ojcem, co?
- Cesc, czy ty się boisz? – spojrzała na niego zdziwiona, a zarazem rozbawiona
- Ja? Nieee…. – zaśmiał się – Nie, wcale się nie boje, bo kim on jest… On jest tylko wojskowym, który posiada broń w swoim domu…. – Natalie spojrzała na niego – Tak, boje się!
- Spokojnie, będzie dobrze – poklepała go po udzie – On nie jest taki zły, tylko nie rób gwałtownych ruchów – zaśmiała się – To go może rozjuszyć…

Cesc przełknął głośno ślinę i spojrzał przerażony na Natalie. Natalie uśmiechnęła się do niego i wysiadła z samochodu. Zaraz za nią wysiadł Cesc i podążyli do domu Natalie. Cesc był przerażony. Stresował się tym spotkaniem jeszcze bardziej niż tym, że Natalie w każdej chwili może odkryć prawdę. Weszli do mieszkania i poszli wprost do salonu. Cesc ujrzał drobną kobietę o ciemnych włosach, całkowicie podobną do Natalie i wysokiego, dobrze zbudowanego rosłego przypominającego Dwayne’a Johnson’a mężczyznę. Wstał, a Cescowi zaczęły pocić się dłonie. Natalie uśmiechnęła się do swojego ukochanego i podeszła bliżej rodziców.

- Mamo, tato… To jest Cesc…. – pociągnęła chłopaka za rękę by podszedł do niej bliżej – Cesc to jest mój ojciec i moja mama – uśmiechnęła się do chłopaka
- Jest mi bardzo miło was poznać – Cesc przełknął ponownie ślinę i stał przerażony w bezruchu
- A więc to jest ten chłoptaś, o którym Natalie nam tyle opowiadała – ojciec Natalie podszedł do chłopaka i wyciągnął ku niemu rękę. Cesc podał mu swoją i wtedy poczuł niemiłosierny ból ściskanej dłoni, aż Cesc syknął i zgiął się z bólu – Witaj w piekle – szepnął mu do ucha
- Tato! – Natalie spojrzała na swojego ojca z groźną miną – Przestań! – ojciec Natalie puścił dłoń Cesca a ten odetchnął z ulgą
- Miło mi pana poznać – szepnął pocierając dłoń i nadgarstek
- Może coś zjecie dzieci? – mama Natalie zaproponowała
- Nie mamo – spojrzała na matkę – W sumie to zaraz jedziemy do rodziców Cesca, bo zaprosili nas do siebie
- Więc już idziecie? – ojciec Natalie wtrącił
- Nie chce się nabawić na pana gniew panie Ortez…. – Cesc westchnął
- Wyluzuj młody – ojciec Natalie zaśmiała się – Jestem ‘cool’ tatą…
- O Boże! – Natalie westchnęła i pokręciła głową – Zaczyna się… Może lepiej już pójdziemy…
- Na pewno? Może jednak coś zjecie? – mama Natalie nalegała
- Nie, pójdziemy już – Natalie spojrzała na matkę – Chodź Cesc…
- Dowidzenia…. – Natalie chwyciła ponownie Cesca z rękę
- Pa mamo, pa tato…

Cesc i Natalie wyszli z domu i poszli prosto do samochodu. Po kilkunastu cichych minutach znajdowali się obok mieszkania Cesca. Na szczęście spotkanie z rodzicami Fabregasa nie było tak zawstydzające, jak spotkanie z rodzicami Natalie. Cesc i Natalie spędzili wspólnie z Carlotą, Gerardem i rodzicami Cesca prawie cały dzień. Natalie bardzo dobrze czuła się w ich towarzystwie. W sumie to nawet nie chciała wracać do akademika. Chciała jak najdłużej zostać z Cescem i ze swoimi rodzicami.

Minęły święta i minął kolejny sylwester. Natalie i Cesc świetnie się razem bawili. Chcieli nawet Dianę zabrać ze sobą w góry, ale Diana powiedziała, że nie ma ochoty przeszkadzać im w dobrej zabawie. I mimo, iż Carlota z Pique zgodzili się by ta z nimi jechała, to Diana powiedziałam kategoryczne nie. Natalie nic nie mogła na to wskórać. Diana została na sylwestra sama w domu. No może nie taka sama. Towarzyszyły jej kilka butelek wina, szampan i telewizor.

Podczas pobytu w górach Carlota i Pique zdążyli się 2 razy pokłócić i 2 razy namiętnie godzić. Natalie już nie mogła na to patrzeć, jak się migdalili i wydawali różne dzikie dźwięki podczas godzenia się. Trochę to brzmiało jak wrzaski przestraszonego niedźwiedzia. Tylko jedno nasuwało się im pytanie: Czego ten niedźwiedź mógł się przestraszyć? Kiedy już ten temat bardzo się rozwinął, Natalie i Cesc ustalili, że będą  wydobywać z siebie dźwięki przestraszonego niedźwiedzia, jak już będą gotowi. Ale Natalie powiedziała, że chce zaplanować ten dzień. Powiedziała, że nie chce, aby to się stało pod wpływem chwili. Chce mieć zaplanowaną każdą minutę i każdą sekundę. Cescowi wydało się to dziwne, ale uszanował Natalie zdanie i całkowicie jej uległ pod tym względem.

Na kilkanaście godzin przed sylwestrową godziną zero, Cesc i Gerard wybrali się po opał do kominka, by ich piękne dziewczyny nie zamarzły na śmierć, kiedy temperatura w nocy spadnie poniżej zera. Podczas zbierania drewna do kominka, Cesc musiał przejść kolejny wykład pod tytułem: „Jak ona się dowie, to będziesz w czarnej dupie!”. Cesc już miał tego dość. Dobrze wiedział, co się stanie jak Natalie się dowie. Dobrze wiedział, że go znienawidzi do końca życia, ale był zdania, że chociaż teraz może dać jej coś, czego nigdy nie miała. Natalie potrzebowała jego pieniędzy, choć kiedy była w stanie krytycznym, to bardzo się przydały, ale potrzebowała zrozumienia, opieki i miłości. A to wszystko Cesc jej dał.

Miesiąc później nastały walentynki, święto, którego Diana nienawidziła najbardziej. Nie miała chłopaka, więc nie miała z kim to święto obchodzić. Cesc jej zaproponował, że może ją spiknąć z Marciem Bartrą lub jakimś innym młodzikiem, ale Diana jak to Diana, oczywiście powiedziała nie.

- Diana, może jednak się skusisz na kogoś, co? – Cesc spytał
- Czy ja nie wyrażam się jasno? Powiedziałam, że nie chce żadnego chłopaka! – Diana prawie krzyknęła
- Dobrze już dobrze…. – Cesc westchnął i wstał – Spotykamy się przed 20.00 – szepnął Natalie do ucha i dał jej całusa w usta
- Okay, będę czekać – szepnęła i odprowadziła Cesca wzrokiem do wyjścia
- Widzę masz plany na wieczór – Diana uśmiechnęła się podejrzliwie
- A no mamy…. – Natalie zrobiła się czerwona na twarzy
- Czy ja widzę rumieniec? – uśmiechnęła się do Natalie – Tylko nie zrób czegoś głupiego…
- Nie martw się. Cesc kupi prezerwatywy, a ja biorę tabletki – Natalie zaśmiała się i podeszła do szafy
- Ty chyba nie mówisz na serio? – Diana patrzyła na przyjaciółkę zdziwiona
- A dlaczego nie. Podwójne zabezpieczenie jest zawsze lepsze niż jedno – Natalie ponownie zaśmiała się
- Zamierzacie uprawiać seks?
- Nie, gilgotać pod pachami – Natalie pokazała przyjaciółce język
- Pytam się poważnie Natalie.
- Tak, planujemy już to od kilku dni…. – Natalie zaczęła grzebać w szafie
- Serio?
- Tak serio. Myślę, że jestem gotowa na kolejny krok z Cescem – spojrzała na przyjaciółkę
- Nie uważasz, że to jest za szybko?
- Jesteśmy już razem od kilku miesięcy, zresztą to moja i Cesca sprawa.
- Dobra, jak już sobie chcesz, ale chrzestną twojego dzieciaka to ja nie będę – Diana pokazała przyjaciółce język
- Bardzo śmieszne wiesz! – do pokoju weszła Carlota, uśmiechnięta od ucha do ucha
- Mam coś ekstra na nasz pierwszy wspólny Walentynowy wieczór! – Carlota krzyknęła radośnie
- Z listy obecnych osób możesz mnie już wypisać – Natalie zaśmiała się
- Dlaczego? – Carlota posmutniała
- Bo mam już plany z twoim bratem… - Natalie głupio się uśmiechnęła
- Będą uprawiać seks – Diana szepnęła wymownie
- DIANA! – Natalie spojrzała wściekła na przyjaciółkę – ZAMKNIJ SIĘ!
- Że słucham? – Carlota udała, że nic nie słyszała – Przecież ja nic nie słyszałam…. – Carlota spojrzała na Natalie porozumiewawczo, a Natalie kiwnęła głową z uznaniem
- Więc… Tylko ty i ja Diana – Carlota uśmiechnęła się – To będzie piękny wieczór z filmami, które przyprawiają mnie o płacz…. – westchnęła
- O nie, nie, nie! Mnie w to nie mieszaj! – Diana zaprotestowała – Czy ty przypadkiem nie masz chłopaka?! To z nim powinnaś spędzać ten okropny dzień!
- Mam, ale ty jesteś samotna i potrzebujesz…
- NIE! Nie potrzebuje niańki! – Diana krzyknęła – Idź zabaw się ze swoim chłopakiem! Ja mogę być sama, jak zawsze. Mi to nie przeszkadza.
- Daj spokój Diana. Nikt nie zasługuje na to by być samym. – Natalie wtrąciła się do rozmowy – Pozwól dotrzymać sobie towarzystwa. Carlota jest świetnym kompanem. Sylwester z nią i z Gerardem na zawsze zapadnie mi w pamięć – wzdrygnęła się na same wspomnienie dzikich jęków niedźwiedzia
- Ha, ha, ha… Bardzo śmieszne…
- No ja mówię na serio – Natalie pokazała jej język
- Dobrze, jeden wieczór, mocny alkohol i żadnych mężczyzn! – Diana powiedziała bardzo poważnie – Deal?
- Deal! – Carlota odpowiedziała – Więc, o której przyjeżdża po ciebie Cesc? – zwróciła się w stronę Natalie
- O 20.00 – Natalie wyciągnęła z szafy czarną sukienkę
- A ty, co na pogrzeb idziesz? – Carlota spojrzała na Natalie i jej sukienkę
- Nie… Ale sama mówiłaś, że dobrze w niej wyglądałam… - Natalie była troszkę zdezorientowana
- Tak, ale to Walentynki, załóż coś seksownego…. – podeszła do szafy – Na przykład tą czerwoną sukienkę, Cesc oszaleje…. – przygryzła wargę i uśmiechnęła się
- Nie, w tej wyglądam jak prostytutka…
- Będziesz wyglądać w niej pięknie. Założysz do niej coś czarnego i będzie ekstra… A Cescowi zmiękną nogi….
- Ale ja nie lubię takich krzykliwych kreacji…. – Natalie przygryzła dolną wargę z grymasem na twarzy
- Więc, po co ci ta piekielnie czerwona sukienka?
- Diana mi ja kupiła na urodziny…
- Już wszystko jasne. Ale załóż ją, okay? Cesc się bardzo ucieszy…

Natalie do wieczora nie wiedziała, w co ma się ubrać. Przymierzyła chyba wszystkie sukienki, jakie miała, ale w dalszym ciągu nie miała nic, co by pasowało. Carlota nalegała, aby Natalie założyła tą czerwoną sukienkę, która wisiała na drzwiach i spoglądała na Natalie z ukosa. W końcu Natalie uległa i założyła ją. Kolejną trudnością, na jaką natrafiła było to, że nie wiedziała, jaki ma makijaż zrobić. Ale po kilku chwilach postawiła na delikatny dymny makijaż podkreślający jej brązowe oczy. Siedziała w łazience chyba z godzinę. Diana znów musiała za potrzeba i znów musiała czekać. Na szczęście Natalie wyszła w porę i obyło się bez przykrych zdarzeń.

O godzinie 20.00, tak jak obiecał, przyjechał Cesc. Nie było jakoś odświętnie ubrany. Założył czarne garniturowe spodnie i białą koszulę. A kiedy wszedł do pokoju dziewczyn, oniemiał z wrażenia, kiedy zobaczył Natalie. Nie mógł uwierzyć, że miał tak piękną i seksowną dziewczynę.

Po kilku minutach wyszli z akademika i wsiedli w samochód i odjechali. Po kolejnych kilkunastu minutach, zatrzymali się przed domem Cesca. Natalie była trochę zszokowana, wydawało się, że pierwszym przystankiem jakim zaliczą, będzie restauracja.

- Myślałam, że pojedziemy najpierw do restauracji… Na jakąś romantyczną kolacje lub coś.... – spojrzała na chłopaka
- Spokojnie… - wysiadł z samochodu i podbiegł szybko do drzwi Natalie i otworzył je – Zaraz to co zobaczysz, rozwieje twoje wątpliwości – posłał jej jeden ze swoich uśmiechów

Natalie wysiadła z auta Cesca i razem z nim podążyła do mieszkania Fabregasa. W oknach domu Fabregasa migały delikatne światełka. Natalie nie wiedziała, co to może być. Weszli do mieszkania Cesca i wtedy Natalie zobaczyła salon, w którym były poustawiane dosłownie wszędzie małe świeczuszki o ulubionym, liliowym, zapachu Natalie.

- Jak tu pięknie – zaciągnęła się głęboko powietrzem i spojrzała w oczy Cesca – Przepięknie…
- Dla ciebie wszystko…. – uśmiechnął się i pocałował Natalie delikatnie w usta, by po chwili chwycić jej dłoń i przejść z nią do salonu – Chcę, aby wszystko odbyło się jak należy. Tak jak planowaliśmy…
- Dziękuję.... – szepnęła i pocałowała go namiętnie w usta – Ale mam nadzieje, że sam nie gotowałeś, huh?
- Nie! – zaśmiał się – Ostatnim razem gdy gotowałem, kuchnia stanęła w płomieniach
- Tak, pamiętam. - również zaśmiała się – Theo mówił mi o tym.
- A to papla!
- Spokojnie, wszyscy o tym wiedzą – Natalie zarzuciła ręce na Cesca szyje, a Cesc objął Natalie w pasie – Cały świat tym żył – pocałowała go w usta – Więc co przygotowałeś?
- Wiem, że lubisz krewetki, więc zamówiłem koktajl z krewetkami, a na deser ciasto wiśniowe z bitą śmietaną, do tego czerwone półwytrawne wino…
- Mmmm…. Będzie pysznie… A po co te wszystkie poduszki na podłodze? – rozejrzała się po salonie
- No żeby nam było wygodnie… Nie będziemy jeść przy stole. Zjemy w salonie, na podłodze…
- O! A to coś nowego – uśmiechnęła się i pocałowała chłopaka namiętnie

Po kilku minutach Natalie usiadła wygodnie na podłodze, a Cesc poszedł do kuchni szybko podgrzać kolacje. Długo nie mogła doczekać się tego wieczoru, ale teraz zaczęła się strasznie denerwować. Nie wiedziała jak to się wszystko potoczy, i czy będzie tak jak zawsze chciała. Cesc wszedł do salonu z dwoma lampkami do wina i winem w rzeczy samej. Wrócił do kuchni i wrócił z talerzem pełnym krewetek i dwoma sosami, czosnkowym i słodko-kwaśnym. Talerz oraz dwa półmiski postawił na małym stoliczku, stojącym zaraz obok Natalie. Natalie uśmiechnęła się do chłopaka, gdy ten usiadł obok niej. Po chwili włączył pilotem nastrojową muzykę i chwycił jedną krewetkę…

- Czosnkowy sos czy słodko-kwaśny? – spojrzał na dziewczynę
- Słodko-kwaśny – spojrzała na Cesca – Ale mogłeś wziąć inny sos niż czosnkowy. Mimo iż go uwielbiam to nie chcę później, aby mi z paszczy jechało czosnkiem.
- Spokojnie, mi też będzie jechało, ale skoro nie chcesz to nie – zamoczył krewetkę w sosie i podał Natalie – Dobra?
- Pycha! – powiedziała i teraz ona wzięła krewetkę i zamoczyła w sosie czosnkowym – Proszę…
- Mmmm…. Naprawdę pyszne…. Z naszej ulubionej restauracji – zaśmiał się
- Domyślam się… Co będzie dalej?
- Film…

Cesc wziął butelkę wina i nalał trochę do kieliszków. Podał jeden z nich Natalie, a po chwili wstał i podszedł do telewizora by włączyć film. Cesc wiedział, że Natalie kocha film „To tylko miłość”, więc to właśnie ten film włączył. Usiadł obok Natalie i upił łyk wina poczym objął ją ramieniem i przytulił mocno. Natalie położyła głowę na ramieniu Cesca i pogrążyła się w oglądaniu filmu. Cesc zaczął delikatnie gładzić Natalie po ramieniu, a Natalie poczuła jak przechodzą ją dreszcze. Spojrzała w jego ciemno brązowe oczy i pocałowała namiętnie. Cesc delikatnie chwycił jej podbródek wciąż ją całując. Natalie usiadła okrakiem na kolanach Cesca i spojrzała mu w oczy, po czym uśmiechnęła się.

- Tak bardzo cie kocham…. – szepnęła
- Ja ciebie też bardzo kocham – objął Natalie dłońmi w pasie i pocałował namiętnie
- Denerwuje się bardzo – jej głos drżał
- Wiem, można to zauważyć – odgarnął palcami włosy z twarzy Natalie – Natalie, jeśli nie chcesz to nie musimy tego robić. Możemy poczekać…. – spojrzał w jej oczy
- Nie – powiedziała stanowczo – Planowaliśmy to już tak długo. Nie chcę dłużej czekać – pocałowała go namiętnie
- Poczekaj chwilę…. – Natalie zdziwiła się, a po chwili Cesc wyciągnął małe pudełeczko z kieszeni
- O Boże! To chyba nie jest to, o czym myślę?
- A o czym myślisz? – Cesc trzymał w dłoni małe pudełeczko
- Chyba to nie będą oświadczyny, co? – przygryzła dolną wargę
- Nie – uśmiechnął się – To jest prezent dla nas…

Cesc otworzył pudełeczko i oczom Natalie ukazał się złoty łańcuszek z połączonymi literkami N&C, a także rzemyk z również połączonymi literkami C&N. Natalie oczy rozbłysły i nie mogła mówić z wrażenia. Cesc wziął łańcuszek i zapiął go na szyi Natalie, a Natalie wzięła rzemyk i zawiązała go na nadgarstku Cesca.

- Boże! Cesc! To jest piękne – dotknęła naszyjnika na dekolcie – Kocham cie!
- Ja ciebie też kocham!

Cesc i Natalie pocałowali się namiętnie. Cesc delikatnie całuje Natalie szyję, a Natalie przechodzą delikatne dreszcze. Natalie rozpina koszulę Cesca, zdejmuje ją powoli i całuje jego pięknie wyrzeźbione ciało. Po między nimi można było wyczuć napięcie erotyczne. Cesc sięgnął do suwaka w sukience Natalie, rozpiął go i po chwili ściągnął jedno ramionko sukienki i pocałował szyję Natalie. Natalie nie mogła się już doczekać i jednym zwinnym ruchem ściągnęła z siebie sukienkę i rzuciła ją na podłogę. Siedziała już na kolanach Cesca w samej czerwone, koronkowej bieliźnie.

- Pięknie wyglądasz – spojrzał na Natalie
- Ty też wyglądasz niezgorsza – zaśmiała się – Ale jeszcze lepiej wyglądałbyś bez spodni.

Natalie i Cesc zaśmiali się. Natalie sięgnęła do pasa Cesca i zaczęła go rozpinać… Ponownie zaczęli się namiętnie całować…

Cesc i Natalie leżeli na podłodze oddychając ciężko. Po tak intensywnym wysiłku każdy byłby zmęczony. Natalie leżała obok Cesca z głową na poduszce. Była delikatnie, ale nie całkiem okryta narzutą, a Cesc leżał obok niej. Pocałował Natalie w usta i uśmiechnął się.

- Jak było? – spojrzał na Natalie z poważną miną
- Umm…. – Natalie pokręciła głową
- Wiedziałem…. – zasmucił się lekko i opuścił głowę
- Hej! Było cudowne! – uśmiechnęła się i chwyciła za jego podbródek – Było wspaniale – pocałowała go namiętnie, a Cesc uśmiechnął się mimowolnie
- Natalie? – Cesc odsłonił delikatnie biodro Natalie i zaczął gładzić jedną z blizn
- Tak? – spojrzała na jego dłoń
- Przepraszam, że zapytam, ale skąd masz tą bliznę? – spojrzał Natalie w oczy – Podczas… No wiesz… Przyjrzałem ci się uważnie i zauważyłem blizny na twoim ciele. Masz je nie tylko na biodrze, ale i na kolanie i na talii z prawej strony…
- Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, ale chyba już czas abym ci powiedziała. Około 9 miesięcy temu miałam straszny wypadek. Jakiś koleś mnie potrącił i zwiał z miejsca wypadku… Ktoś inny znalazł mnie i zawiózł mnie do szpitala – Cesc słuchając wyznania dziewczyny był przerażony – Codziennie zastanawiam się, kim oni są. Chciałabym podziękować tej osobie, która mnie znalazła, dzięki niej żyje. A temu, kto mnie potrącił życzę jak najgorszego losu. Mam nadzieję, że przydarzy się mu to samo, co mi.
- Natalie, tak mi przykro…. – Cesc chwycił jej rękę i pocałował ją – Ale może…. – Cesc zawahał się
- Co może? – spojrzała na niego
- Może to sprawca wypadku zawiózł cie na pogotowie, co?
- Wątpię…. – westchnęła – Takie typy jak oni tak nie postępują – przysunęła się do Cesca i położyła głowę na jego piersi
- A może jednak się mylisz – westchnął, a Natalie ziewnęła
- Wątpię – ponownie ziewnęła – Możemy pójść spać. Trochę zmęczona jestem – uśmiechnęła się i podniosła głowę by pocałować Cesc w usta
- Jasne – pocałował Natalie i zaczął głaskać ją po plecach, a Natalie ponownie położyła głowę na piersi Cesca.

Cesc pocałował Natalie w głowę i westchnął ciężko. Czuł, że jak Natalie się dowie wszystko, to będzie to koniec. Wcześniej nie zdawał sobie z tego sprawy, ale teraz ogarnęło go przerażenie. Wiedział, że jak Natalie się dowie, to go znienawidzi, a po tym, co miedzy nimi dziś zaszło nie widział swojej przyszłości bez Natalie. Wiedział teraz, że bez niej jest nikim i nikt tak jak ona go nie uszczęśliwia. Nie mógł zasnąć tej nocy i mimo iż u swojego boku miał ukochaną osobę, było coś, co nie pozwoliło mu zasnąć. Tak jakby przeczuwał, że coś się stanie i nie będzie mu się to podobać.

Z rana o godzinie 9-tej, Cesc wstał delikatnie nie budząc Natalie, ponieważ u wejściowych drzwi do mieszkania rozległ się dźwięk zwiastujący przybycie kogoś. Założył szlafrok i podążył do drzwi wejściowych. Nie zauważył, że Natalie się obudziła i patrzy na niego, a po chwili sama założyła koszulę Cesca i podążyła za nim, ale nim to zrobiła Cesc zdążył otworzyć drzwi i przeżyć delikatny szok.

- Co ty tu robisz? – spojrzał na przyjaciela – Nie miałeś być przypadkiem z moją siostrą i Dianą
- A czy ty uważasz, że jestem domem matrymonialnym dla dziewczyn w Walentynki?! – spojrzał groźnie na przyjaciela – A ty, co tak w szlafroku? Przecież zaraz trening mamy…
- Jakbyś nie zauważył to wczoraj były walentynki… No i wiesz…
- Nie gadaj! Ty i Natalie?! – spojrzał na Cesca przerażony i zdziwiony
- Ciii! – uciszył chłopaka – Natalie śpi w salonie
- Nie gadaj, że to zrobiliście?! – Cesc jedynie uśmiechnął się głupio – O Boże! Jaki jest z ciebie idiota! No to teraz ułatwiłeś sobie zadanie…
- Jakie zadanie? – spojrzał pytająco na przyjaciela
- Masz powiedzieć Natalie, że to ty ją potrąciłeś i że to ty zabrałeś ją do szpitala!
- A może…. – Cesc zaczął
- Że co zrobiłeś?! – nagle rozległ się huk tuczącego się szkła, a Natalie powiedziała prawie bezgłośnie, a Cesc odwrócił się i zobaczył Natalie stojącą zaraz obok stolika, na którym stał wazon z kwiatami, który jest teraz stłuczony
- Natalie…. – Cesc podbiegł do Natalie i ujął jej dłoń – To nie jest tak…

Natalie spojrzała w oczy Cesca, a Cesc w jej. Widział w nich czystą nienawiść. Po chwili Natalie zarwała z szyi naszyjnik i wyrwała swoją dłoń. Pobiegła do pokoju i założyła na siebie szybko sukienkę, chwyciła za buty i torebkę i wybiegła z domu. Cesc nic nie mógł poradzić. Próbował ją zatrzymać, ale Natalie biegła przez siebie. Wsiadła w pierwszy lepszy autobus i pojechała przed siebie. Usiadła z tyłu autobusu i zaczęła płakać. Nie mogła przeboleć tego, że osoba, którą kochała nad życie tak ją oszukała.

Cesc wrócił do mieszkania i spojrzał na przyjaciela z odrazą. Zarazem nie mógł uwierzyć w to, co się przed chwilą stało. Nie wiedział, co się wokół niego dzieje.

- Wiedziałeś, że ona tam stoi! – popchnął przyjaciela na ścianę
- Przysięgam że nie. Cesc ona pojawiła się tak nagle…
- Daj spokój. Właśnie zrujnowałeś moje życie…

____________________
Ogłoszenia parafialne


Witam, witam i o zdrowie pytam :)

Zapraszam na przedostatni rozdział tejże opowieści. Mam nadzieję, że rozdział się podobał. 

Pozdrawiam N.