poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział V

Podjechał pod akademik pięknym, dużym, czarnym, wystawnym wozem. Była zdziwiona widząc go za kierownicą, Była pewna, że przyjedzie po nią limuzyną czy w ostateczności taksówką, ale za kierownicą zobaczyła jego twarz. Nie ukrywała, że była zaskoczona.

Wysiadł powoli i podszedł do dziewczyny. Był nienagannie ubrany i uśmiechnięty od ucha to ucha a oczy mu pobłyskiwały. Podszedł bliżej i ujął dłoń Natalie po chwili ją całując. Natalie zarumieniła się delikatnie i uśmiechnęła się.

- Witaj – powiedział uśmiechając się do dziewczyny
- Cześć – odpowiedziała nieśmiało
- Wyglądasz… Wow! Olśniewająco! – spojrzał w jej oczy i otworzył drzwi auta
- Dziękuję – zarumieniła się jeszcze bardziej i wsiadła do samochodu

Natalie wsiadła do samochodu i zapięła pas bezpieczeństwa. Zanim Cesc wsiadł do auta poprawiła w lusterku włosy i usta po czym schowała lusterko do torebki i czekała aż Cesc wsiądzie do auta. Po kilku sekundach Cesc wsiadł a Natalie zadrżało serce. Jej ręce zaczęły się pocić i nie wiedziała co z nimi ma zrobić. Zaczęła pocierać palce nieświadoma tego, że Cesc Patrzy na nią.

- Spokojnie – uśmiechnął się, po chwili położył swoją dłoń na jej i ścisnął ją – Nie denerwuj się tak…
- Ja się nie denerwuje – spojrzała na ich dłonie – Ja po prostu… Po prostu… Tak denerwuje się… Nie wiedziałam, że wyjście z tobą będzie dla mnie takie stresujące.
- Dlaczego? – delikatnie pogłaskał jej dłoń
- Nie wiem. Jest coś w tobie… Coś co mnie niepokoi… - Cesc spojrzał na nią lekko przestraszony – No ale może to tylko takie moje odczucie – uśmiechnęła się i zabrała swoją rękę – Jedźmy już – westchnęła.

Cesc patrzył na nią przez chwilę i nie wiedział, czy Natalie wie czy też nie wie. Czy może podejrzewa, że to on jest sprawcą jej wypadku. Był zdezorientowany, ale nie dał po sobie tego poznać. Przed przyjazdem pod akademik powiedział sobie że to będzie najlepsza noc Natalie i postanowił swoje założenie spełnić.

Odpalił silnik i ruszyli w najlepszą noc ich życia. Przez resztę drogi Natalie milczała. Cesc nie za bardzo wiedział o co chodzi, więc też milczał. Po kilku minutach podjechali pod pięknie oświetloną restaurację. Była to jedna z najdroższych restauracji w Barcelonie. Natalie oniemiała z wrażenia. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Liczyła na jakieś żarcie na mieście i chodzenie po uliczkach pięknej Barcelony. A tu czekało ją takie zaskoczenie. Nie wiedziała co może ją jeszcze czekać.

Podczas kolacji w jednej z najdroższych restauracji, Natalie czuła się jak księżniczka. Cesc był taki miły i taki wyrachowany, że poddała się mu całkowicie. Odpowiadała na jego każde pytanie i reagowała na jego każdy gest. Nie wiedziała, że to dopiero początek podróży. Po kolacji Cesc zabrał Natalie to kina na komedię romantyczną. Mimo iż Natalie nie lubiła takich banałów, to zgodziła się dla niego. Chciała się mu jakoś odwdzięczyć za tą piękną kolacje.

Około północy Cesc odwiózł Natalie do akademika. Pożegnał się z nią pocałunkiem w rękę po czym wsiadł do auta i odjechał. Natalie weszła do pokoju cała w skowronkach. Zamknęła cicho i delikatnie drzwi po czym oparła się o nie. Westchnęła głęboko i uśmiechnęła się sama do siebie. Przygryzła dolną wargę i zamknęła oczy. Nagle w pokoju zapaliło się światło Natalie drgnęła raptownie. Carlota i Diana siedziały na łóżku Natalie i przyglądały się jej uważnie. Carlota i Diana przyglądały się Natalie i wiedziały, że coś się święci. Carlota była pewna, że miedzy Natalie a jej bratem coś zaiskrzy dobrego, a Diana miała przeczucie, że Natalie wpadnie przez Cesca w kłopoty, lub jej serce zostanie ponownie zranione.

Miesiąc później…

1 miesiąc, 30 dni, 720 godzin, 43 200 minut, 2 529 000 sekund – tyle minęło czasu od pamiętnej kolacji Natalie z Cescem Fabregasem. Od tego czasu wiele się zmieniło w życiu Natalie. Natalie i Cesc zaczęli się częściej spotykać. Cesc starał się wpadać każdego dnia po treningu czy po meczu do Natalie pod byle jakim pretekstem. Raz była to chęć zacieśniania więzi rodzinnych z siostrą, raz po prostu chciał zwiedzić kampus a innym razem po prostu wpadł z wizytą. Natalie chodziła często rozmarzona i z głowa w chmurach. Ale nawet to nie dało rady wybić jej z toku nauki i kiedy trzeba było wyganiała Cesca do domu by mogła się spokojnie uczyć. Carlota doskonale wiedziała, że między jej bratem a Natalie coś zaskoczyło, że mają się ku sobie.

- Jesteś totalnie w nim zakochana! – Diana wpadła do pokoju i usiadła obok przyjaciółki, która właśnie uczyła się do nadchodzącego kolokwium
- Ykhymm – zachrząkała – Ja się ty uczę jakbyś nie zauważyła.
- Daj spokój porozmawiajmy o Fabregasie – zabrała Natalie książkę i położyła ją na szafce stojącej obok łóżka
- Ej! – westchnęła a Carlota zachichotała – O co wam chodzi? – spojrzała na dziewczyny
- Chodzi nam oto, że jesteś totalnie zakochana w Fabregasie! – Diana uśmiechnęła się do przyjaciółki
- Nie! Wcale nie! Jesteśmy po prostu przyjaciółmi.
- Yhymm – zaśmiała się Diana – A może jesteście „Friends with Benefits” huh? („Friends with Benefits” – przyjaciele z korzyściami)
- Weź sobie nie żartuj, okay?! Bo to nie jest śmieszne – Natalie powiedziała poważnie jak nigdy
- To się nie sprzeczaj ze mną, bo ja i tak wiem, że jesteś w nim zakochana. Znam cie zbyt dobrze Natalie, bo chyba jesteśmy przyjaciółkami od 15 lat.
- Diana dobrze mówi – wtrąciła Carlota – Ty jesteś zakochana w moim bracie, a on jest zakochany w tobie
- Że co takiego? – Natalie zarumieniła się – On… Mnie…?
- Tak – Carlota odpowiedziała – On… Ciebie… – uśmiechnęła się do Natalie
- Wiesz… W sumie to fajnie by było mieć kogoś takiego jak Cesc. – spojrzała na swoje dłonie i posmutniała – Ale taki mężczyzna jak Cesc nigdy nie będzie z tak zwykłą dziewczyną jak ja.
- No co ty opowiadasz?! – Carlota podniosła delikatnie ton głosu i wstała – Cesc nie jest taki jak myślisz. Zresztą on się zmienił… Czy nie zauważyłaś tego jak mu się podobasz przez ten ostatni miesiąc? Jak pod byle pretekstem przyjeżdżał tu by być z tobą? Jak chciał spędzać z tobą każdą wolną chwilę? On to robił by tylko cie zobaczyć… Zresztą co to miało znaczyć „z kimś takim jak ja”? Jesteś dziewczyną, normalną i piękną dziewczyną, tylko ślepiec nie zwróciłby na ciebie uwagi.
- Wiesz co? Nie ważne – wstała i podeszła do szafy i wzięła z niej ręcznik –Nie chcę kolejnego związku z piłkarzem – westchnęła – Biorę prysznic i idę spać. I tak więcej mi nic do głowy nie wejdzie. Muszę się wyspać przed kolokwium. Wam radzę zrobić to samo. – spojrzała na dziewczyny smutna i weszła do łazienki zamykając za sobą drzwi.
- I tak będą razem – Carlota szepnęła a później zaśmiała się po cichu – Już ja się oto postaram…

Natalie wyszła z łazienki i tak jak zapowiedziała położyła się spać. Jutro czekało ją ciężkie kolokwium z podstaw prawa i nie była pewna czy wszystko dokładnie umie. Liczyła na to, że sen odświeży jej umysł i poukłada sobie wszystko.

„Coś ją goniło. Biegła z zapartym tchem w płucach. Biegła ile miała sił w nogach. Nie oglądała się za siebie. Wiedziała, że jeśli obejrzy straci przewagę nad przeciwnikiem. Była pewna, że jest coraz bliżej. Czuła jego oddech na swoim ramieniu, czuła jego wzrok na sobie. Wtedy złapał ją za rękę i pociągnął mocno w dół. Po chwili zobaczyła jego ciemno brązowe oczy. Wystraszyła się ich. Nie wiedziała co się za chwile stanie. Pomyślała, że chce ją zabić, że chcę dokończyć zaczęte dzieło. Ale chwycił ją delikatnie za talie i przyciągnął do siebie. Chciała ujrzeć jego twarz, ale nie mogła. Było ciemno i jedynie co mogła zauważyć to jego głębokie ciemno brązowe oczy”.

Obudziła się spocona. Nad nią stały Diana i Carlota. Były przerażone, gdyż nie mogły przyjaciółki dobudzić. Natalie wstała raptownie i uciekła do łazienki. Zamknęła drzwi na zamek i stanęła przy lustrze. Spojrzała w odbicie i zaczęła płakać. Nie mogła zapomnieć tych oczu. Ten obraz utkwił jej w głowie i nie mogła o nim zapomnieć. Carlota zaczęła pukać do drzwi i pytać ‘co się stało i czy może wjeść’, ale Natalie się słowem nie odezwała. Usiadła obok sedesu i ukryła twarz w dłoniach. Usłyszała jedynie zza drzwi ‘daj jej spokój, ona musi teraz pobyć sama’.

W piątek wieczorem zaczął się długi weekend. Dziewczyny spakowały swoje rzeczy i ruszyły na długi weekend do swoich rodzinnych domów.

***
- Ty to głupek jesteś! – Carlota wparadowała do domu Cesca – Jak możesz być tak głupi!
- What the hell!? – Cesc wstał i spojrzał na siostrę – Czy wy wszyscy nie umiecie pukać?! Co jakbym chodził nago po domu lub bym był z dziewczyną?
- Yyy – zaśmiała się – Ty nigdy nie chodzisz nago po domu. A dziewczynę to ty chyba masz w snach. Zresztą z tego co wiem to lubisz robótki ręczne – zaśmiała się – A tak na serio to musimy pogadać o tym jak głupi jesteś.
- Ja głupi? Chyba mylisz mnie z Pique – wszedł do kuchni – Napijesz się czegoś?
- Pique nie jest głupi – poszła z bratem – On jest czasami inteligentny inaczej – zaśmiała się – Możesz zrobić herbatę…
- Więc dlaczego jestem głupi? – spojrzał na siostrę
- Jak można być takim głupkiem i nie powiedzieć dziewczynie, że się ją kocha…
- O czym ty mówisz?
- Nie udawaj. Wszyscy dookoła wiedzą, że podoba ci się Natalie. Dlaczego wciąż czekasz?
- Nic nie rozumiesz…  – usiadł na krześle i westchnął
- To może mnie oświecisz? – usiadła naprzeciw brata
- Wiesz… To bardzo długa historia, ale tak. Natalie strasznie mi się podoba. Nawet nie spodziewałem się, że tak to się wszystko potoczy.
- I vice versa. Ty też się podobasz Natalie.
- Naprawdę? – jego oczy rozweseliły się
- Nie na niby! – zaśmiała się a Cesc posmutniał – Naprawdę idioto! Tyle że Natalie…
- Że co ona?
- Ona boi się być z kolejnym piłkarzem?
- Jak to? Ona była kiedyś już z piłkarzem?
- Tak. I chyba szczerze tego żałuje. Nie wiem co musisz zrobić by zmieniła o piłkarzach zdanie, ale wydaje mi się, że jesteś na dobrej drodze – uśmiechnęła się do brata – To jak przychodziłeś do niej przez ten miesiąc sprawiło, że Natalie jest inna. W sensie dobrym oczywiście – zaśmiała się
- Nie wiem jak to będzie. Staram się jak mogę by czuła się przy mnie bezpiecznie by mnie jakoś zaakceptowała ale…
- Co ale? Ona cie już zaakceptowała, teraz tylko ty musisz zrobić kolejny krok.
- Niby jaki?
- To ja mam wiedzieć? Ty chcesz być jej chłopakiem nie ja.
- Ależ jesteś pomocna…
- Cesc, nie wiem co musisz zrobić. Rusz główką, zawsze miałeś jakie pomysły. Tym razem też na pewno coś wymyślisz. A na dobry początek to zaproś ją na mecz.
- Jesteś genialna! – wstał i pocałował siostrę w policzek
- Co, gdzie, jak? – była lekko zdezorientowana – Co ja zrobiłam?
- Mecz! Przecież jeszcze nie była ze mną na meczu!
- Nie wiem o co ci chodzi, ale gratuluje pomysłu. Jeśli takowy masz – zaśmiała się – A tymczasem muszę lecieć…
- A herbata?
- Innym razem. Jestem umówiona z Pique. Zaraz pewnie podjedzie pod dom – uśmiechnęła się

Carlota pocałowała Cesca w policzek i wyszła z mieszkania. Przed domem tak jak się spodziewała czekał na nią Pique. Uśmiechnęła się sama do siebie i pobiegła w stronę auta. Wsiadła i pocałowała ukochanego w usta. Gerard ruszył i odjechali.

Gerard zatrzymał auto nad urwiskiem i pochylił się do Carloty, by później pocałować ją namiętnie.

- Hej! – odsunęła się od Pique – Myślałam, że pojedziemy do ciebie – spojrzała mu w oczy
- Spokojnie, nikt tu nas nie zobaczy – uśmiechnął się a po chwili ponownie pocałował Car w usta
- Ger – ponownie odepchnęła chłopaka – Ależ ty romantyczny jesteś! – westchnęła ciężko
- Myślałem, że chcesz to zrobić?
- Chcę, ale nie tu… Nie w samochodzie. Seks w samochodzie mnie nie kręci…
- Daj spokój, zawsze to coś innego niż łóżko, i zawsze bezpieczniej niż pod prysznicem – zaśmiał się
- To wcale nie jest śmieszne – otworzyła drzwi i wysiadła z auta
- Carlota… – westchnął i wysiadł – Przepraszam – podszedł do dziewczyny i dotknął jej policzka przysuwając się bliżej
- Wiesz Gerard, dla mnie to nie jest śmieszne. – spojrzała mu w oczy – Lubisz się bawić moimi uczuciami co?
- Nie… Carlota przepraszam. Naprawdę myślałem, że chcesz dlatego przyjechałem tu – przybliżył się do Carloty i chwycił ją w pasie – Tu gdzie nikt nie będzie nas widział – pocałował ją w szyję
- O Boże! – westchnęła – Nielubię kiedy tak robisz… – jęknęła cicho kiedy Gerard ponownie pocałował ją w szyję drażniąc jej delikatną skórę swoim zarostem
- Bardzo lubisz – uśmiechnął się i ponownie to zrobił a Carlotę przebiegły dreszcze – Bardzo… – wsunął rękę pod jej bluzkę
- Wesz… Rozmawiałam dziś z Cescem – zamknęła oczy i jęknęła po cichu
- Czy musimy o tym teraz gadać? – spojrzał w jej oczy i delikatnie powałowej jej nosek a później uchylił drzwi tylnego siedzenia
- Nie, nie musimy – Gerard ponownie pocałował ją w szyję – O Boże! Otwieraj te drzwi! – Gerard zaśmiał się i otworzy drzwi – Jesteś nie możliwy! – szepnęła mu do ucha i usiadła na tylnim siedzeniu a zaraz za nią usiadł Gerard po czym zamknął drzwi.

***
Natalie od czasu koszmarnej nocy z przed dwóch dni nie mogła znaleźć sobie miejsca w swoim pokoju. Siedziała już dosłownie wszędzie. Na fotelu, na podłodze, w łazience, w salonie, w pokoju swojej matki. I mimo iż nie dawała po sobie tego poznać, jej mama wiedziała, że coś niedobrego dzieje się z jej dzieckiem. Ale nie zaczęła się wypytywać. Wiedziała, że to rozjuszy jej córkę a nie chciała się z nią kłócić. Wiedziała, że potrzebuje spokoju.

Około godziny 18-tej do domu Natalie, weszła Diana. Oczywiście zrobiła to bez pukania i to było dosłowne ‘wejście smoka’. Tak, to było dokładne wejście smoka, bo kto normalny wchodząc to cudzego domu, otwierając drzwi krzyczy: Darling I’m Home! Diana poszła do pokoju przyjaciółki i zapukała w drzwi.

- Co się stało? – weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi – To coś związanego z tym snem?
- Po części tak. Przypomniały mi się oczy sprawcy mojego wypadku – po policzku pociekła jej łza – Teraz nie mogę ich zapomnieć – westchnęła
- Tylko oczy? – spojrzała na przyjaciółkę i usiadła obok niej
- Tak i nie dają mi one spokoju. Były ciemno brązowe, głębokie i nie mogę o nich zapomnieć. Dlaczego nie może mi się przypomnieć cała twarz, tylko jakieś głupie szczegóły – zaszlochała
- Ej… Tylko mi tu nie płacz – przytuliła przyjaciółkę – Może właśnie szczegóły są ty najważniejsze. Może w końcu po kilku szczegółach wszystko ułoży się w jasną całość.
- Ale mam już tego dość. To mnie prześladuje każdego dnia. Czuję, że w końcu wyląduje przez to w domu wariatów.
- Nie wylądujesz – uśmiechnęła się do przyjaciółki i wytarła jej łzę z policzka – Najlepiej nie myśl o tym, okay? Myśl o czyś przyjemnym. Najlepiej o Fabregasie – zaśmiała się
- Daj spokój Diana – spojrzała ukradkiem na przyjaciółkę – Nie wiem co wam tak na tym zależy.
- Mi nie zależy, ale zdecydowanie jest między wami jakaś chemia – uśmiechnęła się
- Diana, ale ja nie chce być z kolejnym piłkarzem…  – westchnęła
- Cesc nie jest byle jakim piłkarzem. Gra w światowej lidze, może z nim będzie inaczej. Zresztą już widać, że jest inaczej. Jest Ci posłuszny jak piesek.
- Nie Diana, jeszcze po wypadku nie czuje się na siłach. Do tego Cesc jest cholernym piłkarze a to dla mnie komplikuje sprawę.
- A może tylko próbujesz sobie wmówić, ze kolejny piłkarz to kolejna komplikacja, co?
- Nie. Po prostu chyba nie czuje się na siłach by prowadzić kolejny związek z piłkarzem.
- Może spróbuj…
- Diana, ale ja chyba mówię wyraźnie. Nie jestem gotowa na kolejny związek – spojrzała groźnie na przyjaciółkę – Obejrzymy coś? Najlepiej jakiś smutny romans… Mam winko i masę chusteczek…
- Oj Natalie, Natalie… – zaśmiała się – Ty to umiesz zmieniać temat – uśmiechnęła się do przyjaciółki
- Co ja poradzę. Nie chcę o tym zbytnio gadać…

Po długim weekendzie w rodzinnych domach nadszedł czas na powrót do rzeczywistości, co równa się z powrotem na uniwersytet a co za tym idzie do życia studenckiego. W poniedziałek wieczorem do akademika dziewcząt wpadł Cesc. Był troszkę nie swój. Jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł tego wykrztusić. Zauważyła to Carlota, która przyglądał się mu uważnie. Cesc siedział obok Natalie i przyglądał się jak ta piszę pracę semestralna z języka angielskiego. Natalie praktycznie nie zwracała na niego uwagi, była już przyzwyczajona to tego jak Cesc się jej przygląda. A może była już przyzwyczajona do niego, do jego obecności.

- Dobrze znasz ci idzie – Cesc wtrącił – Znaczy dobrze znasz angielski…
- Nie tak dobrze jak ty – uśmiechnęła się pod nosem patrząc w ekran laptopa, który miała na kolanach
- No tak się jakoś złożyło, że mieszkałem kilka lat…
- Tak, wiem. Mieszkałeś w Anglii – spojrzała na niego – Ja też tam mieszkałam.
- Naprawdę? – spojrzał na nią i uśmiechnął się
- Tak, co roku przez dwa miesiące na wakacjach…
- Masz tam rodzinę?
- Tak, Theo Walcott to mój kuzyn. Ale teraz dość gadania, muszę to dziś skończyć.
- Dobrze… Kończ… Ja sobie pójdę… – wstał
- Nie – chwyciła go za rękę – Zostań, zaraz skończę i możemy pogadać – ujrzała jego oczy i wystraszyła się puszczając jego rękę
- Co się stało? – spojrzał na nią
- Nie nic. Tylko coś mi się przewidziało…
- Na pewno? – usiadł obok niej u spojrzał jej w oczy
- Na pewno…
- W sumie to chciałbym cie o coś zapytać…
- Tak, o co? – spojrzała na chłopka
- Jutro gramy mecz u siebie w Lidze Mistrzów i chciałbym cię na niego zaprosić. W sumie to chciałbym zaprosić również Dianę i Carlotę, choć ona to i tak pewnie przyjdzie. Zgodzisz się pójść?
- No nie wiem… W środę mam kolokwium z socjologii…
- Natalie, daj że już spokój a tą nauką – wtrąciła Diana – Mecz to fajna sprawa. Zawsze lubiłaś chodzić na mecze. Jedno kolokwium to nie ‘big deal’
- Może dla ciebie – spojrzała lekko zła na przyjaciółkę
- No dalej Natalie. Pójdź dla mnie na ten mecz… Chciałabym zobaczyć Barcelonę na żywo – Diana prawie załkała
- No dobrze – spojrzała na przyjaciółkę i wywróciła oczyma – Pójdziemy…

***
Liga Mistrzów – to najbardziej prestiżowe rozgrywki w sezonie piłkarskim. Kilkanaście najlepszych drużyn z Europy walczy o miano mistrza.

Cesc jak nigdy denerwował się spotkaniem z przeciwną drużyną. Nie wiedział czy było to spowodowane tym, że na trybunach będzie siedzieć jego ukochana, czy może było to spowodowane tym co zamierza zrobić po meczu. Jedno było pewne, ten mecz go przerażał.

Natalie, Diana i Carlota zasiadły na ławeczkach w specjalnie przeznaczonej dla nich strefie, by mogły wszystko dokładnie widzieć. Kilkanaście minut później o godzinie 20.45 czasu europejskiego rozległ się pierwszy gwizdek a trybuny zahuczały. Prawie do końca meczu Barcelona remisowała 1-1. Zwycięskiego gola dla Barcelony strzelił w 88 minuty strzelił Cesc Fabregas, celebrując go niecodziennie. Uśmiechnął się w stronę Natalie i pokazał jej serduszko ułożone z palców. Natalie zarumieniła się i ukryła twarz w dłoniach.

- Widzisz – Carlota szepnęła jej do ucha – Mówiłam, że on coś do ciebie ma… A ten gest na pewno coś znaczył…
- Przestań… Może ktoś inny jest na trybunach… - Natalie poczuła gorąco w żołądku
- Yhym… Jasne! – Carlota zaśmiała się

Po meczu Cesc poprosił Natalie by została na boisku. Natalie chciała wrócił z dziewczynami ale ostatecznie zgodziła się i została. Kiedy stadion już opustoszał Natalie stała na murawie samotna oczekując aż Cesc przyjdzie. Nagle pogasły wszystkie światła. Natalie wystraszyła się i nagle poczuła jak ktoś obejmuje ją w pasie. Wtedy przypomniał się jej sen i odskoczyła od napastnika raniąc go ręką w szczękę.

- Hej! Spokojnie Jackie Chan! – Cesc zaśmiał się i wtedy zapaliło się jedno światło skierowane wprost na nich – To tylko ja… – chwycił się za szczękę i potarł ją
- O mój Boże! Najmocniej cie przepraszam – podeszła do niego i dotknęła dłonią jego szczęki – Po prostu wystraszyłam się kiedy zgasły wszystkie światła… Tak bardzo cie przepraszam – pocałowała wała go w ranione miejsce – Wciąż boli?
- Teraz to już nie – uśmiechnął się spojrzał w jej oczy i podsunął się bliżej – Natalie… Ja… Prawda, że stadion jest pięknie oświetlony?
- Tak… Jest piękny… Tylko tyle chciałeś wiedzieć? – spojrzała na niego a po chwili Cesc chwycił jej dłoń
- Nie… Chciałem się jeszcze ciebie o coś zapytać – ścisnął jej dłoń w swojej – Natalie… Nie ukrywam tego, że bardzo mi się podobasz, bo wierze mi… Jesteś cholernie piękna i strasznie mi się podobasz – Natalie zarumieniła się i uśmiechnęła się delikatnie
- Do czego zmierzasz? – spojrzała mu w oczy a on w jej
- Natalie… O Boże! Jeszcze w życiu się tak nie denerwowałem…
- Wykrztuś to z siebie i będzie po sprawie…
- Czy zechcesz być moją dziewczyną?

_____________
Ogłoszenia Parafialne:

Witam!

Dziś króciutko. Mamy rodził V jest o wiele dłuższy niż poprzednie. Mam nadzieję, że was nie był nudny. 

Kiedy kolejny rozdział: Mniej więcej za tydzień :) 

xoxo N.

środa, 13 listopada 2013

Rozdział IV

Tego samego dnia wieczorem Natalie szykowała się na kolejny dzień na uniwersytecie. Przeglądanie notatek z ubiegłych zajęć i przygotowywanie się na kolejne, to było coś, co Natalie kochała najbardziej. W nauce czuła się jak ryba w wodzie. Kiedy w końcu przygotowała to, co miała do przejrzenia, wzięła MP3 i włożyła słuchawki w uszy. W słuchawkach zabrzmiała piosenka „Justin Timberlake’a – Mirrors”. Po kilku minutach Natalie pogrążyła się w lekturze i nawet nie zauważyła, że do jej pokoju wszedł znany jej chłopak, ubrany w ciemne jeansy, bluzę Nike a także miał na sobie buty tejże firmy. Spojrzała na niego i wystraszyła się lekko. Ściągnęła słuchawki z uszu, w dalszym ciągu parzyła się na chłopaka. 

- Jezu Chryste! – zaciągnęła się powietrzem kiedy go ujrzała. Ściągnęła słuchawki z uszu, w dalszym ciągu parzyła się na chłopaka
- Nie, to tylko ja – zaśmiał się - Żaden Jezus, tylko ja...
- Ha, ha, ha... No bardzo śmieszne! Co ty tu robisz? – położyła książkę i MP3 na stoliku nocnym
- Chciałem cie przeprosić za moje wczorajsze zachowanie – usiadł obok dziewczyny – Chciałem to zrobić dziś rano jak się spotkaliśmy, ale wyleciało mi to z głowy. Przepraszam – ujął dłoń dziewczyny a ta zarumieniła się delikatnie
- Nie musisz tego robić. Pewnie miałeś swoje powody by tak zareagować. Zresztą nie każdy musi mnie lubić – uśmiechnęła się
- Ale jest mi naprawdę głupio. Nie chciałem aby to tak wyglądało jakbym cie nie lubił – ni stąd ni zowąd zaczął się bawić placami Natalie – Lubię cię, naprawdę, ale jak cie ujrzałem to przypomniało mi się coś okropnego – westchnął ciężko
- Więc kojarzę Ci się z przykrymi rzeczami… No jest mi bardzo miło… – teraz to Natalie ciężko westchnęła patrząc się na swoją dłoń
- Nie, nie, nie! Co ja gadam! – również spojrzał na ich dłonie – To nie tak. Lubię cie nawet bardzo – oczy Natalie rozweseliły się – Ale kiedyś zrobiłem coś, z czego nie jestem dumny i nagle mi się to przypomniało.
- Lepiej nie będę pytać co się kiedyś stało…
- Wiesz co…? Zapraszam cie na kolacje – uśmiecha się do niej – Choć tyle mogę zrobić…
- Jeśli to z litości, to możesz się wypchać trocinami! 
- Nie! Oszalałaś?! Chcę ci jakoś to wynagrodzić. Więc? – spojrzał na nią uśmiechem numer 5
- No nie wiem… – wstała, podeszła do lustra i spojrzała w nie
- Proszę? – podszedł do niej i odgarnął jej włosy z ramienia i spojrzał w lustro
- Dobrze, zgadzam się – uśmiechnęła się u odwróciła się do chłopaka, tym samym stanęła niebezpiecznie blisko twarzą w twarz z Fabregasem. Dosłownie mogła poczuć oddech na swojej twarzy. Spojrzała mu w oczy i speszyła się uciekając na łóżko.
- Świetnie! Przyjadę po ciebie jutro o 19.00 – uśmiechnął się
- Dobrze. Będę czekać. Tylko nie spóźnij się – spojrzała na niego z groźną miną – Nienawidzę jak ktoś drwi z mojego czasu!
- Tak jest, o pani! – zasalutował i uśmiechnął
- A teraz spadaj! Wyrwałeś mnie z nauki. Jutro mam test. 

Cesc uśmiechnął się ponownie do dziewczyny i wyszedł z akademika. Natalie siedziała na łóżku i rozmyślała, co się właśnie stało. Właśnie zaprosił ją Cesc Fabregas na kolację. Cesc fucking Fabregas zaprosił ją na kolację. Nie mogła w to przez chwilę uwierzyć, ale był tu i zrobił to. W brzuchy czuła ponownie motylki, takie same a może nawet przyjemniejsze niż dziś rano. Ponownie podeszła do lustra i spojrzała w nie. Odgarnęła włosy z uszy i powiedziała sama do siebie: „Czy to się dzieje naprawdę?”, wtedy drzwi do pokoju otworzyły się i weszła Carlota a zaraz za nią Diana. 

- A ty co się gapisz w lustro? – Diana podeszła do niej 
- Tak przyglądam się sobie… – westchnęła rozmarzona
- Chyba nie myślisz, że jesteś gruba lub coś? – Carlota również do niej podeszła trochę przestraszona
- Nie, no co ty. Czasami uważam, że jestem za szczupła – zaśmiała się
- Tak trzymać  - Carlota puściła do niej oczko – A mogę się spytać co tu robił mój ukochany braciszek?
- Przyszedł mnie przeprosić za wczorajsze zachowanie…
- Aww – zabuczała Diana a Natalie i Carlota zaśmiały się
- Nie śmiej się Diana – Natalie spojrzała na przyjaciółkę – To było bardzo miłe z jego strony. Nie każdy potrafi przyznać się i przeprosić. 
- Wiem, wiem… Nie musisz mi tego mówić. – Diana podeszła do lodówki i wyciągnęła sok pomidorowy po czym upiła łyk prosto z kartonu.
- Dżentelmen jest z twojego brata, wiesz Carlota? – odwróciła się w stronę dziewczyny
- Tak, a niby dlaczego? 
- Bo zaprosił mnie na kolacje – zarumieniła się 
- O proszę! – powiedziała radośnie Carlota – Ale wiesz co…? Musi być coś na rzeczy…
- Niby co jest na rzeczy? – Natalie spojrzała na nią lekko zdezorientowana
- No mój brat musi coś do ciebie czuć, skoro zaprosił cie na kolacje…
- Car, to tylko kolacja. Nic nie jest na rzeczy. Po prostu chciał być dla mnie miły…

Następnego dnia Natalie i Dianę czekało kolokwium. Natalie się przygotowała do kolokwium i mogła liczyć na zaliczenie. Niestety Diana olała całą sprawę i zapewne dostanie dwa (na studiach 2 to niedostateczny). I jakby mało było tego, to miała o to pretensje do całego świata. 

- Nie krzycz na mnie! – podniosła głos Natalie, która podeszła do szafy – Nie moja wina, że olewasz sobie naukę! – wyciągnęła trzy sukienki – Lepiej mi pomóż wybrać sukienkę…
- Już wychodzisz? – usiadła na łóżku a po chwili do pokoju weszła Carlota
- O widzę, że już się szykujesz – uśmiechnęła i podeszła do niej – Niebieska, czarna i czerwona… Hmm… Niezły wybór, ale myślę że mój brat preferuje czerwone. 
- Myślisz? – wzięła czerwoną sukienkę i przyłożyła ją do siebie
- Jasne, znam swojego brata. Jak cie zobaczy to oszaleje. – uśmiechnęła się
- Ale czerwona jest taka krzykliwa – przygryzła dolną wargę i spojrzała na siebie w lustrze
- Przymierz, zobaczymy jak w niej wyglądasz – usiadła na łóżku a Natalie zrzuciła z siebie ubranie i szybko wcisnęła się w czerwoną opinającą się na jej ciele sukienkę
- I jak? – ponownie stanęła przed lustrem i spojrzała na siebie – UGH! Wyglądam ohydnie!
- Rzeczywiście jest bardzo krzykliwa i jakoś dziwnie wygląda na tobie – podeszła do niej – Lepiej załóż tą czarną – uśmiechnęła się 
- Okay – uśmiechnęła i ściągnęła z siebie czerwoną sukienkę
- O Boże! – powiedziała lekko przerażona
- Co się stało? – odwróciła się do dziewczyny w samej bieliźnie
- Te blizny – wstała z łóżka i podeszła do Natalie – Co ci się stało? 
- Miała wypadek – burknęła Diana
- Diana! – krzyknęła karcąco Natalie – Nie prosiłam się o wyjaśnienie!
- Ja wcale nie muszę wiedzieć co ci się stało – wtrąciła delikatnie Carlota – To w sumie twoja sprawa i nie powinno mnie to interesować. 
- Nie, przepraszam. Nie powinnam tak reagować  - Natalie spojrzała na dziewczynę, która usiadła na łóżku – Tak, miałam wypadek. Jakiś idiota mnie potrącił i jestem troszkę pokiereszowana. 
- Tak mi przykro. Ale dobrze, że jesteś cała i zdrowa – uśmiechnęła się
- Można tak powiedzieć, że jestem cała i zdrowa – westchnęła i nałożyła czarną sukienkę opinającą się na biuście, talii i delikatnie rozchodzącą się na biodrach aż do kolan. - I jak?
- W tej wyglądasz elegancko, ale brakuje tu czegoś… - potarła palcami podbródek i obejrzała dokładnie Natalie od góry do dołu – Hmm… – uśmiechnęła się – Już wiem! – krzyknęła i pobiegła do swojej szafy
- Co? – Natalie uśmiechnęła się i spojrzała na Carlotę która grzebała w stercie ciuchów
- Masz… – podeszła do niej z czerwonymi szpilkami, czerwonymi zwisającymi kolczykami i czerwoną torebką – Będziesz wyglądać zajebiście!
- Nie mogę, to twoje rzeczy. – Natalie zarumieniła się
- Ależ możesz. Przecież ci ich nie oddaje, tylko pożyczam na randkę z moim bratem – uśmiechnęła i wręczyła Natalie swoje rzeczy
- To nie jest randka – zaczerwieniła się jeszcze bardziej – Dobrze, ale tylko jeden raz to pożyczę…
- Śmiało zakładaj… Będziesz wyglądać bosko! – Natalie założyła pożyczone rzeczy i stanęła przed dziewczynami
- I jak wyglądam? – spytała nieśmiało
- Cholera dziewczyno! Wyglądasz niesamowicie! – Carlota aż klasnęła 
- Rzeczywiście… Wyglądasz zniewalająco! – Diana przytaknęła
- Myślicie, że mu się spodoba? – spytała
- Wierz mi… Nie będzie chciała tylko kolacji! – Carlota zaśmiała się

***
- Jesteś nienormalny! – Gerard krzyknął
- Dlaczego? – spojrzał na niego i poprawił kołnierzyk w niebieskiej koszuli
- Idziesz z nią na kolację! To jest szaleństwo!
- Niby dlaczego? – podszedł do stolika i wziął spodnie, które po chwili nałożył
- Bo jesteś nienormalny – westchnął
- Powtarzasz się wiesz? – spojrzał na przyjaciela
- Co będzie jak Natalie się dowie? – usiadł w fotelu – Ja naprawdę życzę ci dobrze… Życzę wam dobrze… Ale jak Natalie się…
- To trzeba zrobić tak aby się niedowidziała – spojrzała na przyjaciela z poważną miną
- Chcesz ukrywać to przed nią wiecznie?
- Nie wiem, ale na razie idę na kolacje – ubrał jeansową marynarkę – I jak wyglądam?
- Jak wypluty psu z gardła! – zaśmiał się – Zdejmuj te badziewie ciuchy! Zaraz coś znajdę lepszego – Gerard udał się do szafy i zaczął przebierać w ubraniach. Po chwili wyciągnął czarne jeansowe spodnie i białą koszulę – Masz! – rzucił mu ubrania – W tym będzie wyglądać jak człowiek! – zaśmiał się
- Dzięki!
- Ale wiesz, że to się dla ciebie źle skończy?
- Ale co?
- No ta kolacja…
- Weź przestań marudzić, bo jesteś gorszy niż Carlota. A zresztą to ty ją przyprowadziłeś na imprezę.
- Nie zwalaj teraz winy na mnie, okay?! Mogłeś mi wcześniej powiedzieć, że Natalie miesza z Carlotą w akademiku. 
- Nie mieszaj się w to, okay? – spojrzał na przyjaciela – Zrobię tak jak chciałeś – poszedł do łazienki i po chwili wrócił – Nie będę cie w to mieszał. I jak wyglądam?
- Jak człowiek – westchnął – Tylko nie uwiedź jej okay?
- Co masz na myśli? – spojrzał na niego uważnie
- Nie zaciągnij jej do łóżka. Natalie wydaje się być bardzo miłą i normalną, przede wszystkim normalną dziewczyną.
- Za kogo ty mnie masz. Nigdy żadnej dziewczyny nie zaciągnąłem do łóżka na pierwszej randce. 
- Już ja cie znam Fabregas! Gadka szmatka i łóżeczko – zaśmiał się 
- Z Natalie będzie inaczej…

***
Carlota siedziała na łóżku i czytała książkę od filozofii. Lektura chyba nie za bardzo ją ciekawiła bo ci kilka minut zmieniała pozycję czytana lub wstawała i chodziła po pokoju. Wydawała się jakby była lekko zdenerwowana. Diana patrzyła się na nią i zaczęła liczyć jej ruchy. W ciągu 15 minut naliczyła chyba z 30. 

Natalie już dłuższy czas siedziała w łazience i szykowała się do wyjścia z Fabregasem. To było chyba jej pierwsze takie wyjście, kiedy szykowała się tak długo. Nie mogła sobie pozwolić na jakikolwiek odstępek od bycia idealną. Diana zaczęła się niecierpliwić, bo chciała skorzystać z łazienki, ale nie mogła do niej wejść, ponieważ była okupowana przez Natalie. 

- Natalie! – zaczęła pukać do drzwi łazienki – Długo mam jeszcze czekać? Zaraz pęcherz mi pęknie! – jęknęła
- Już wychodzę – powiedziała zza drzwi i otworzyła je – I jak wyglądam? – wyszła i obróciła się wokół własnej osi
- Cholera dziewczyno! – Carlota przeklęła po hiszpańsku – Wyglądasz jak sex-bomba!
- Tak, tak… Wyglądasz cudnie, a teraz z drogi. Kibelek czeka! – weszła do łazienki i trzasnęła drzwiami
- Oho, musiała mieć niezłe parcie na szkło – Carlota zaśmiała się
- Myślisz, że spodobam się twojemu bratu w takim wydaniu? A może wyglądam zbyt krzykliwie, przecież to tylko kolacja jest – wydawało się, że Natalie zaczęła lekko panikować
- Natalie… Spokojnie – uśmiechnęła się i podeszła do niej – Wdech i wydech. Spodobasz się mojemu bratu. Chyba tylko głupi powiedziałby, że wyglądasz brzydko lub zbyt krzykliwie. 
- Naprawdę? – spojrzała na nią i zarumieniła się delikatnie
- Tak naprawdę. Wyglądasz w sam raz. Sukienka jest piękna, a czerwone dodatki podkreślają twoją kobiecość. Cescy będzie wniebowzięty! – podeszła do okna – O! Już nawet jest! – aż zaklaskała w dłonie – I przyjechał samochodem… – była cholernie zdziwiona
- No to lecę – Natalie uśmiechnęła się do Carloty i dosłownie wybiegła z akademika o mało nie przewracając się na schodach

Po chwili Diana wyszła z łazienki i rozejrzała się po pokoju. Zobaczyła, że Natalie już nie ma i usiadła na łóżku. Wzięła jakieś czasopismo dla dziewczyn i zaczęła je przeglądać.

- Mam nadzieję, że się im ułoży i będą razem wyglądają tak słodko… – westchnęła 
- To Natalie już poszła? – spojrzała na nią
- Tak. Dosłownie przed chwila – uśmiechnęła się – A ty co o nich myślisz?
- W sumie to nie wiem. Twój brat jest jakiś dziwny… Dziwnie patrzy na Natalie. 
- Dlaczego dziwnie? I dlaczego dziwny?
- No Na imprezie spojrzał na Natalie i wyparował z domu, ale teraz nagle zaprasza ją na kolacje. Dla mnie to jest dziwne i podejrzane. 
- A dla mnie to jest w miarę normalne. Cieszę się, że mój brat zaprosił ją na kolacje. Mam nadzieję, że coś z tego będzie. Cesc jest dobrym człowiekiem, zawsze się o wszystkich troszczy. Uważam, że Natalie potrzebny jest ktoś taki, zwłaszcza po tym co się jej stało. 

_____________
Ogłoszenia Parafialne:

Witam!

Rozdział IV jest już za nami i bez zbędnej pisaniny pozostawiam wam go waszej ocenie. Mile widziane są komentarze. 

Kiedy kolejny rozdział: Mniej więcej za tydzień :) 

xoxo N.

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział III

Gerard stał jak posąg blady na twarzy. Przez chwilę nie wiedział o się stało. Przez dłuższą chwile był w totalnym szoku. Nie wiedział co ma powiedzieć. Nie wiedział jak ma ubrać w słowa to, co chciał powiedzieć. Patrzył na przyjaciela i nie wiedział jak się w tej sytuacji zachować. Fabregas stał przed nim blady. Wyglądał jakby krew mu całkowicie odpłynęła z twarzy a oczy miał szkliste i gotowe do płaczu. Ale powstrzymał. Mimo iż chciał to nie zrobił tego. Nie chciał być mięczakiem w oczach przyjaciela. Ale przecież Pique to jego najlepszy przyjaciel, na pewno by to zrozumiał. 

- To ją potrąciłem – powiedział niemal bezgłośnie
- Że co proszę? – spojrzał na przyjaciela zszokowany
- To ja ją potrąciłem… – odwrócił się do niego i spojrzał na niego blady z łzami w oczach – To ja jestem sprawcą wypadku z przed 5 miesięcy…
- Żartujesz? – podszedł bliżej i położył dłoń na ramieniu przyjaciela
- Chciałbym, ale to prawda – westchnął ciężko – Mówiłem ci abyś nie przyprowadzał ich na imprezę!
- Sorry, nie wiedziałem – powiedział skruszony – Ale ona chyba cie nie pamięta… 
- Wiesz co? – spojrzał na przyjaciela groźnym wzrokiem – Ty już lepiej nic nie mów!

Cesc obrócił się na pięcie i wyszedł wkurzony z pokoju zostawiając przyjaciela z pytaniami, na które z pewnością już nie dostanie odpowiedzi. Cesc szedł korytarzem mijając Carlotę, Dianę i Natalie. Dziewczyny były w lekkim szoku. Najbardziej z szokowana była Natalie. Nie wiedziała czy to z jej powodu Cesc wyszedł, czy może rozmowa z przyjacielem podziałała na niego jak czerwona płachta na byka, ale wyszedł. Wyszedł z domu jak wystrzelony z procy. 

Gerard wrócił do swoich gości, ale na jego twarzy wciąż malował się ból a także to, że jego przyjaciel wyznał mu najgorszy koszmarek każdego kierowcy. Jedyne co go pocieszało było to, że Natalie żyje i stoi tuż przed nim, oddycha i porusza się. Jest cała i zdrowa. Spojrzał na nią z uczuciem i uśmiechnął się.

- Ger, a temu co się stało? – Carlota podeszła do niego i chwyciła go za rękę
- Strasznie długa historia, – spojrzał na nią – nawet nie chcesz wiedzieć – westchnął
- Nie wiem czy mi się wydaje, ale to chyba przeze mnie – Natalie wtrąciła się
- Nie – Pique nagle się poruszył – To na pewno nie jest przez ciebie – podszedł do niej jeszcze bliżej
- Jak nie przeze mnie? Jak tylko mnie zobaczył to wyszedł z domu i to na dodatek wkurzony! – Natalie podniosła delikatnie głos – Muszę z nim porozmawiać! – zerwała się i wyszła
- Natalie, czekaj! – Gerard krzyknął ale już go nie usłyszała

Natalie wyszła z wielkiego mieszkania Gerarda i zobaczyła siedzącego Cesca na schodkach prowadzących do bramy wyjazdowej. Chłopak siedział na schodkach i ukrywał twarz w dłoniach. Siedział skulony, wyglądał jakby był czymś zmartwiony. Podeszła do niego i odchrząknęła dość głośno. 

- Jeśli tak bardzo ci przeszkadzam, to po prostu sobie pójdę – spojrzała na niego a ten podniósł raptownie głowę – Myślałam, że jesteś inny – westchnęła – Ale jesteś taki jak wszyscy!
- Słucham – podniósł wzrok, ale dziewczyna zrobiła krok ku wyjazdowej bramy – Poczekaj! – złapał ją za rękę – To nie przez ciebie…
- Najwyraźniej przeze mnie skoro jak poparzony wyszedłeś z domu – spojrzała na niego smutna – Najwyraźniej bardzo ci przeszkadzam, choć mnie wcale nie znasz, więc pójdę sobie… Nie będę zawracać ci głowy wielkiemu piłkarzowi.
- Poczekaj – ścisnął mocniej jej dłoń ale po chwili ją puścił – Zostań, proszę… I baw się dobrze – uśmiechnął się do dziewczyny
- Jesteś tego pewien? – spojrzała na niego i delikatnie się uśmiechnęła – Może lepiej odwieź mnie do akademika i tak niezbyt dobrze się czuje… 
- Niestety nie mogę cie odwieźć – wstał – Nie jeżdżę samochodem… Idź baw się dobrze. Ja tu sobie jeszcze chwilkę posiedzę. 
- Na pewno? Jeśli ci przeszkadzam to poproszę Pique by mnie odwiózł.
- Nie, baw się dobrze. Masz prawo do tego. Ja po prostu muszę pomyśleć…

Posłał jej uśmiech numer 10 i poszedł w kierunku ciemnego ogrodu. Natalie przyglądała mi się przez chwilkę. Nie wiedziała co ma sobie o nim  myśleć. Z jednej strony bardzo miły chłopak, to jak z nią rozmawiał, to w jaki sposób trzymał jej rękę sprawiło, że poczuła się bezpieczna. Jakby ją w pełni rozumiał i znał. Było to dla niej w tym momencie najważniejsze. Uśmiechnęła się sama do siebie i wróciła do Diany, Carloty i Pique. Niestety nie zdążyła wymienić z nimi kilka zdań wyjaśnienia, bo chwilę po tym jak weszła do domu, do tańca porwał ją Marc Bartra. 

Wbrew oczekiwaniom impreza z jednego ze sławniejszych piłkarzy przebiegła bez dalszych przykrych zdarzeń. Piłkarze opisywani przez prasę jako aroganci, bez wychowania osobistego, okazali się całkiem przyjemni i mili. Natalie i Diana zostały odwiezione do akademika przez Marca Bartre, któremu najwyraźniej wpadła w oko Natalie. 

***
Następnego dnia szykowały się burzowe chmury nad głową Cesca. Gerard chodził w kółko po mieszkaniu i powoli robił porządki po zeszło nocnej imprezie. Cesc wszedł do mieszkania przyjaciela i zobaczył go z nietęgą miną. Wszedł do salonu i usiadł na kanapie.

- Co jest? – spytał
- Ty się jeszcze pytasz, co jest? – podszedł bliżej i spojrzał na niego 
- No tak, bo nie bardzo wiem o co ci chodzi – wstał i poszedł do kuchni i zajrzał do lodówki
- Czy zamierzałeś mi kiedykolwiek powiedzieć, że moja dziewczyna mieszka z ofiarą twojego wypadku? – poszedł do niego i zamknął mu lodówkę przed nosem
- Myślałem, że nigdy do tego nie dojdzie – westchnął – Myślałem, że posłuchasz mnie i nie przyprowadzisz jej tu. 
- Człowieku! Czy ty myślałeś, że takie coś da się przede mną ukryć?! – był rozwścieczony
- W sumie dałem radę ukryć przed tobą fakt, że znam ją od 5 miesięcy – usiadł na kanapie w salonie i ukrył twarz w dłoniach
- Że co proszę?! – podniósł ton głosu
- Anonimowo sfinansowałem jej operacje, leczenie i rehabilitacje. – spojrzał na przyjaciela – Ale nigdy nie spojrzałem jej w oczy. Od czasu wypadku obserwowałem ją ale nigdy się nie spotkaliśmy aż do teraz. Czy ty wiesz co ja przeżyłem przez ostatnie 5 miesięcy? Czy ty wiesz to ja przeżyłem jak zobaczyłem ją w akademiku, w pokoju mojej siostry? To był koszmar!
- Koszmar to ona przeżyła! Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi i zawsze mówimy sobie prawdę!
- Lepiej się zamknij Pique! Sam powiedziałeś, że nie chcesz mieć z tym nic wspólnego, więc ci nie powiedziałem!
- Może i powiedziałem, ale przyjaźń między nami jest chyba najważniejsza!

Cesc wstał i wyszedł z mieszkania swojego przyjaciela. Był oburzony. Nie wiedział co ma z sobą zrobić. Nie lubił się kłócić z Pique. Są przyjaciółmi odkąd pamięta i to zawsze on go wspierał, ale po tym jak potrącił tą biedną dziewczynę olał go, odwrócił się od niego kiedy potrzebował jego rady, więc dlaczego teraz miałby się przejmować tym co mówi. Nie chciał aby go w to mieszać i nie będzie go w to mieszać. 

Szedł dość szybko ulicą. Na głowę miał zarzucony kaptur tak, że ledwie widać było jego twarz, a ręce trzymał w kieszeni. Szedł chodnikiem i nie patrzył się przed siebie. Szedł ze spuszczoną głową. Chciał jak najszybciej wrócić do domu. Po kilku chwilach wpadł na kogoś niespodziewanie.

- Przepraszam bardzo  - powiedział nie patrząc na kogo wpadł – Nic ci się nie stało?
- Nie nic – odpowiedziała i usłyszał znajomy głos – Ale uważaj następnym razem – zaśmiała się
- Natalie… – wyszeptał i spojrzał na dziewczynę
- O Cesc – uśmiechnęła się do chłopaka – Co ty tu robisz?
- Póki co to wpadłem na ciebie – powiedział nieśmiało – Przepraszam – pomógł pozbierać dziewczynie rozsypane zakupy
- Naprawdę nic nie szkodzi – uśmiechnęła się i wzięła torbę – To nic w porównaniu co mi się przytrafiło kilka miesięcy temu – spojrzała w jego ciemno brązowe oczy, które w tym momencie były pełne przerażenia – Coś taki wystraszony? To było dawno, a nawet nie pamiętam zdarzenia…
- Po prostu to musiało być straszne. – spojrzał dziewczynie w oczy – Znaczy ten wypadek, później leczenie i rehabilitacja…
- Co masz na myśli? – spojrzał Ana niego ze zdziwioną miną – Skąd wiesz, że miałam leczenie i rehabilitacje?
- Ymm… No bo… Ymm… – zbladł – W sumie to chyba logicznie, że jak miałaś wypadek to później było leczenie i rehabilitacja – odsunął się od Natalie
- W sumie to fakt – ponownie się uśmiechnęła – Może chcesz mnie odprowadzić pod akademik, to kilka minut drogi stąd, co?
- Nie, raczej nie – odpowiedział szybko i stanowczo
- Cescy, no weź – uśmiechnęła się najpiękniej jak potrafiła i spojrzała na niego oczkami szczeniaczka a Cesc spojrzał na nią zdziwiony ale z uśmiechem na ustach – Co? – teraz to ona spojrzała na niego zdziwiona – Coś się stało?
- Nie, po prostu nikt do mnie nie mówić Cescy prócz Carloty…
- Przepraszam, nie wiedziałam…
- Ależ nie musisz przepraszać, jeśli chcesz to możesz tak do mnie mówić. – uśmiechnął się
- Więc jak? Podprowadzisz mnie kawałeczek? Czy może nie chcesz aby ktoś cie widział ze zwykłą dziewczyną.
- Co ty mówisz? Nie jesteś zwykła. Zresztą kim ja jestem aby wybierać kto jest dla mnie dobry a kto nie. Jestem zwykłym chłopakiem, który lubi pokopać sobie piłkę – uśmiechnął się – Z przyjemnością cie odprowadzę pod akademik
- Cieszę się bardzo – uśmiechnęła się i przytuliła go znienacka 
- A to za co? – spojrzał na nią lekko zdziwiony, lekko zszokowany ale zrobiło mu się bardzo miło
- Tak po prostu – lekko zarumieniła się na policzkach

Cesc uśmiechnął się do Natalie i poszli razem ulicą. Cesc poprosił ja by mu opowiedziała trochę o sobie. Chciał ją poznać. Mimo iż studiował jej Zycie od czasu wypadku, to ich chciał ją poznać bardziej. 

Natalie nie podejrzewała iż rozmawia ze swoim niedoszłym oprawcą. Opowiedziała mu o swoim byłym chłopaku, o wypadku którego nie pamięta. Ale w końcu doszli do akademika. Natalie pożegnała Cesca delikatnym pocałunkiem w policzek i uśmiechem na odchodne. Cesc również się do niej uśmiechnął i można by powiedzieć, że poczuł motylki w brzuchu. 

Natalie weszła do pokoju w akademiku cała w skowronkach i cała rozpromieniona. Diana spojrzała na nią z podejrzeniem a ta od razu zmieniła wyraz twarzy.

- Zrobiłam zakupy – powiedziała po czym położyła zakupy na stoliku i usiadła na łóżku
- A ty coś taka wesolutka? – Diana w dalszym ciągu patrzyła na przyjaciółkę podejrzliwie
- Ja? No co ty – prychnęła i otworzyła książkę od języka angielskiego  – Raczej jestem trochę jestem trochę oburzona wczorajszym zachowaniem Cesca. 

Wzięłam do ręki MP3 i wsadziła słuchawki do uszu. Włączyła piosenkę „Fall Out Boy - My songs know what you did in the dark” i pogrążyła się w lekturze. Z czytania wyrwała ją Carlota, która delikatnie wyszarpnęła jej słuchawki z uszu. 

- Co jest? – Natalie spojrzała na nią zdziwiona
- Nic, chciałam się tylko spytać jak ci się podobało wczorajsza impreza u Gerarda – usiadła obok niej i uśmiechnęła się
- Było naprawdę fajnie. Cieszę się, że mogłam poznać wielu tak wspaniałych piłkarz - również się uśmiechnęła
- To nic takiego – cały czas się uśmiechała – Teraz jesteś w moim gronie przyjaciół a tam się przewijają takie osobistości – zaśmiała się
- Muszę ci powiedzieć, że twoi znajomi to bardzo kulturalni ludzie… 
- Dlaczego wczoraj wyszłaś do Cesca? – spojrzała na nią zaciekawiona
- Chciałam mu powiedzieć, że jeśli mu przeszkadzam to mogę sobie pójść, bo dość dziwnie zareagował jak mnie zobaczył wczoraj w domu Gerarda. 
- I co?
- I nic. Poprosił abym została a sam poszedł do ogrodu…
- Hmm… – potarła palcami podbródek – To do niego nie jest podobne. Cesc to dobry chłopak, ostatnio trochę się zmienił ale wciąż jest okay. 
- No trochę to on dziwny jest – zaśmiała się a Carlota spojrzała na nią pytająco
- Co masz na myśli? 
- Wczoraj poprosiłam go aby mnie odwiózł, to wystraszył się i powiedział jak poparzony, że nie jeździ samochodem. A to przecież gówno prawda, bo jaki piłkarz Barcelony nie jeździ samochodem…
- No Cesc już od jakiegoś czasu używa Gerarda jako swojego prywatnego woźnicy – zaśmiała się – Nie wiem czym to jest spowodowane i co na to wpłynęło ale to prawda. Już nie jeździ samochodem. 

_____________
Ogłoszenia Parafialne:

Hello! Co tam? Jak tam? 

Rozdział III jest już za nami. Jest on objętościowo taki sam jak poprzedni i mam nadzieję, że nie jest on za krótki. Ale wydaje mi się, że taka długość jest ok. 

Rozdział pisałam ze dwa dni i jakoś ciężko mi się pisało. Mam nadzieję, że nie będzie się wam ciężko czytać.

Kiedy kolejny rozdział: Mniej więcej za tydzień :) 

xoxo N.