czwartek, 31 października 2013

Rozdział II

Pierwszy tydzień w akademiku a także na uniwersytecie to odnawianie przyjaźni po wakacjach, poznawanie pierwszoroczniaków (trochę się nad nimi znęcanie) a także pierwsze imprezy w bractwach.

Diana krzątała się po pokoju. Ciągle szukała czegoś, ciągle zaglądała do walizki, ciągle coś przestawiała z miejsca na miejsce. Nie mogła znaleźć dla siebie miejsca. Natalie i Carlota przyglądały się jej uważnie. Natalie znając swoją przyjaciółce wcale się jej nie dziwiła. Carlota zaś patrzyła na nią jak na wariatkę, która wróciła z odwyku. 

- Nie musisz tak na nią patrzeć – zaśmiała się Natalie – Ona już tak ma – ponownie się zaśmiała
- To jest troszkę przerażające – powiedziała Carlota
- Ona tak zawsze jak szykuje się na imprezę – spojrzała na przyjaciółkę, która właśnie próbowała się wcisnąć w brązową sukienkę – Przed imprezą wpada w trans – zaśmiała się
- A ty nie idziesz? – spojrzała na Natalie pytająco
- Nie – spojrzała przez okno – Jakoś nie czuję się na siłach…
- Dlaczego?
- Nie chcę o tym rozmawiać – spojrzała z poważną miną na Carlotę
- Rozumiem – uśmiechnęła się łagodnie – To nie moja sprawa.
- Miła jesteś wiesz – posłała jej uśmiech – To jest ostatnio bardzo rzadko spotykane.
- No wiesz… Chciałabym być waszymi przyjaciółkami. Nie chcę się wam jakoś narzucać zbytnio.
- Na przyjaźń trzeba zasłużyć – powiedziała Diana, która wyszła przed chwilą z łazienki – To jest coś, co cenimy sobie najbardziej z Natalie.
- Rozumiem, jestem tego samego zdania. Ale chciałabym abyście wiedziały, że na mnie zawsze możecie liczyć – Carlota uśmiechnęła się i wzięła z szafki nocnej książkę
- Ty tak na serio? – Diana zaśmiała się, kiedy zobaczyła książkę w rękach Carloty – Jeszcze rok się nie zaczął a ty już coś czytasz?
- Nie – zaśmiała się Carlota – Czytam 50 twarzy Graya – pokazała dziewczynom okładkę – Serdecznie polecam. 
- Czytałam już ją – wtrąciła Natalie – A właściwie to przeczytałam już 3 tomy.
- I jak ci się podobała? – spytała zaciekawiona
- Muszę przyznać, że bardzo rozbudza wyobraźnię – zaśmiała się z Diana jej zawtórowała 
- Ta nie da się ukryć – Carlota również się zaśmiała – A tak z innej beczki Natalie, ty to chyba nie interesujesz się piłką nożną co?
- Dlaczego pytasz? – spojrzała na nią
- Bo nie wiesz kim jest mój brat i… – Natalie zaśmiała się – Dlaczego się śmiejesz?
- Dobrze znam twojego brata. Znaczy wiem, kim on jest i dla jakiej drużyny gra. Ale bardziej wolałam go w Arsenalu – zaśmiała się – Nigdy nie powiedziałam, że nie interesuję się piłką. Zresztą mój były to piłkarz, ale zerwałam z nim. No i mam w rodzinie wielkiego piłkarza – posłała jej uśmiech
- Masz w rodzinie wielkiego piłkarza? – spojrzała zaciekawiona – Kogo?
- Theo Walcott to mój daleki kuzyn – spojrzała na nią – Co roku jeżdżę do niego na wakacje. Niestety w tym jakoś nie mogłam. 
- Oh rozumiem – uśmiechnęła się – Theo to dobry piłkarz i nie złe z niego ciacho – zaśmiała się 
- To samo ja jej zawsze mówię – Diana zaśmiała się
- Tak, to prawda. Jest przystojny, ale nie mogę myśleć o nim w ten sposób. W końcu to moja rodzina. 
- Ale ja mogę – powiedziała Diana – I jest zajebiste z niego ciacho. Chciałabym, aby mnie ogrzał w zimną noc – zaśmiała się
- On ma narzeczoną, więc zapomnij sobie – pokazała jej język

Chwilę później Diana wstała, poprawiła błyszczyk na ustach i wyszła z pokoju. Carlota chwyciła książkę i otworzyła na ostatnio czytanej stronie i zatraciła się w lekturze. Natalie założyła na uszy słuchawki i włączyła ipoda. Do jej uszy dobiegła piosenka Imagine Dragons – Radioactive. Była to jedna z jej ulubionych piosenek. Po kilku chwilach spojrzała na Carlotę. Jej policzki były czerwona, co znaczyło, iż czyta bardzo erotyczną i bardzo intymną scenę. Natalie uśmiechnęła się do dziewczyny i odwróciła się na drugi bok. Po chwili zatraciła się w muzykę i dała się ponieść melodii. Diana wróciła nad ranem, była w szampańskim humorze. Niestety za kilka godzin musiała wstać na pierwsze zajęcia i rozpoczęcie roku akademickiego. 

Rok akademicki rozpoczął się przywitaniem przez rektora studentów pierwszego roku, a także mówką przewodniczącego komitetu samorządu studenckiego. Później głos zabrali dziekani poszczególnych wydziałów i rektor wypuścił wszystkich na zajęcia. Natalie i Diana były na wydziale filologii, Carlota natomiast uczęszczała na zajęcia na wydziale filologicznym, ale na zajęcia z komunikacją w sferze biznesu. Zaczęło się… Zaczął się kolejny nudny rok na studiach. 

Po pierwszym tygodniu studenci mają dość. Żałują, że poszli na studia i planują strzelić sobie w głowę. Niespodziewane wejściówki, tony książek do przeczytania, jeszcze więcej kserówek, sprawia iż studenci wątpią w samych siebie i swoje możliwości. 

- No tego już za wiele! – Diana weszła z hukiem do pokoju po czym rzuciła się na łóżko
- Co się stało? – Carlota spojrzała na Dianę później na Natalie, która weszła do pokoju chwilę później
- Pani Montgomery zrobiła nam niespodziewany test z poprzedniego roku – Natalie powiedziała spokojnie i usiadła na łóżku patrząc na Dianę, która właśnie próbowała udusić się poduszką
- Przecież byłyście na poprzednim roku, pisałyście egzamin – spojrzała na Natalie – powinniście pamiętać co nie co.
- Ja pamiętam – zaśmiała się Natalie – Gorzej jest z Dianą.
- Weź się lepiej zamknij Natalie! – wyburczała przez poduszkę Diana – Kujon!
- Ej! To nie moja wina, że przykładam się do nauki a ty tylko imprezujesz! 
- Uspokójcie się! – krzyknęła Carlota – Nie chcę abyście się kłóciły.
- Ale my się nie kłócimy – zaśmiała się Natalie
- My już tak mamy – Diana podniosła się i również się zaśmiała
- Aaa rozumiem – uśmiechnęła się – Wystraszyłam się jak zaczęłyście się kłócić.
- Jak dobrze, że już weekend – wzięła głęboki oddech Diana – Czas się zabawić…
- Tobie to tylko w głowie imprezy! A później się dziwisz, że masz same dwóje a ja piątki!
- Nie przesadzaj Natalie, czasami trzeba się zabawić. 
- Diana dobrze mówi, czasami trzeba się zabawić – poparła Dianę Carlota, która wstała z łóżka i podeszła do szafy – Zapraszam was na imprezę – wzięła czarną obcisłą sukienkę i przymierzyła ją do swojego ciała obracając się do dziewczyn
- Ja nie mam ochoty – odparła Natalie i położyła się na łóżku
- Natalie, nie daj się prosić – powiedziała Carlota – Poznasz fajnych ludzi, będzie fajnie. Zapewniam cie. 
- Ale ja nie mam ochoty na imprezowanie – spojrzała na nią z poważną miną
- Co mam zrobić by cie przekonać? – usiadła obok niej
- Nic. Po prostu zostaw mnie w spokoju – spojrzała na nią zimnym wzrokiem – Diana z chęcią pójdzie razem z tobą.
- Pewnie, że pójdę. Trzeba się rozerwać po stresującym tygodniu – powiedziała radośnie i podeszła do szafy

***
Gerard Pique krzątał się po swoim wypasionym domu sprawdzając czy wszystko jest gotowe i zapięte na ostatni guzik. Na kanapie w salonie siedział Cesc Fabregas, który oglądał jakiś mecz powtórkowy. 

- Może ruszyłbyś dupę i mi jakoś pomógł! – krzykną Gerard
- A niby w czym ja mam ci pomóc? – spojrzał na przyjaciela
- Może pojedziesz po Carlotę, co? – poszedł do niego i wyłączył TV
- Przecież wiesz, że nie prowadzę – ponownie włączył TV
- Skończyłbyś już z tym. Minęło już tyle czasu…
- Ale nie mogę się przełamać, okay? Wciąż mam to przed oczami – prawie warknął
- Nie możesz do końca życia obwiniać się po tym, co się stało. Musisz żyć dalej…
- Przecież żyję. Już dawno ruszyłem z miejsca – wstał i poszedł do kuchni
- No dobra jak już tam sobie chcesz. Jadę po Carlotę. Może Natalie i Diana też przyjdą…
- Nie! – krzyknął – Tylko nie Natalie
- Co? Dlaczego? – był wyraźnie zdziwiony reakcją przyjaciela – Natalie to nie zła dupa, może coś będzie między wami – puścił mu oko
- Między nami nigdy nic nie będzie!
- Dobrze, już dobrze… Uspokój się – powiedział – Jadę po Carlotę, a ty pilnuj chaty i wpuść gości.

***
Natalie leżała na łóżku i przyglądała się jak dziewczyny się szykują. Nigdy nie rozumiała po cię tak szykować na zwykłą imprezę. Przecież to tylko tańce. I tak wróci się z imprezy spoconym i potarganych, więc cały rytuał przygotowawczy idzie na marne. 

Po kilkunastu minutach do pokoju wpadł Gerard Pique. Z uśmiechem na twarzy podszedł do Carloty i pocałował ją namiętnie w usta. Natalie i Diana stanęły jak wryte nie wiedząc, co się przed chwilą stało. Carlota oderwała się od Pique i spojrzała na dziewczyny lekko zarumieniona ze wstydu na twarzy. 

- Pique to mój chłopak – uśmiechnęła się i złapała chłopaka za rękę a ten ścisnął ją
- Nie złe masz życie! – zaśmiała się Diana poprawiając włosy
- Gotowa? – Gerard spojrzał na swoją dziewczynę i uśmiechnął się do niej
- Ja gotowa, Diana też tylko Natalie nie jest reformowalna i nie chcę z nami iść – w jej głosie można było wyczuć smutek
- Natalie, dlaczego nie chcesz z nami iść? – Gerard spojrzał na nią i spytał
- Po prostu nie czuję się w nastroju na imprezowanie – posłała mu grzeczny uśmiech
- Nawet jeśli będzie to bardzo kulturalna impreza? – spojrzał na nią oczkami szczeniaczka
- Ja nawet cie nie znam – zaśmiała się 
- Gerard Pique, piłkarz FC Barcelony – uśmiechnął się i podał jej rękę
- Tyle to i ja wiem, ale nie znam cię jako osoby. Nie wiem, co sobą reprezentujesz – westchnęła – Co jak mnie upijesz i wykorzystasz? Albo zrobi to któryś z twoich koleżków?
- Zapewniam cie Natalie, że Gerard jest bardo kulturalny – spojrzała na chłopaka – Zwłaszcza przy mnie – poklepała jego ramię i zaśmiała się
- Natalie, nie daj się błagać – ponownie spojrzał na nią oczkami szczeniaczka – Będzie tam Fabregas… 
- A co on mnie obchodzi? – spojrzała na niego lekko zdziwiona – Jeśli pójdę na jakąś imprezę to dla samej siebie, nie dla jakiegoś chłopaka i to piłkarza – wstała i podeszła do szafy
- Więc idziesz? – spojrzała na nią
- Tak, pójdę – odpowiedziała zimnym tonem i wyciągnęła z szafy bordową sukienkę

Nie wiedziała zbytnio dlaczego się zgodziła. Czy to było dlatego, że będzie tam Cesc Fabregas, czy może dlatego, że Pique patrzył na nią oczami szczeniacza a Natalie nie potrafiła odmawiać, a może dlatego że była zwyczajnie ciekawa jak wygląda impreza u jednego z piłkarzy Barcelony. Wydawało się jej równie, że chciała trochę bliżej poznać brata Carloty. Kiedy zobaczyła go pierwszy raz na żywo, zdawało jej się, że skądś go zna, że jest jej bliski. Dlatego chciała go bliżej poznać. Po kilku minutach Natalie była gotowa do wyjścia. Wzięła czarną kopertówkę i włożyła do niej telefon i czerwony błyszczyk. Była gotowa do wyjścia. 

Do domu Gerarda Pique był całkiem spory kawałek. Nie mieszkał w mieście a poza nim. Na jakimś bezludziu, totalnie oddalonym od miejskiego zgiełku. Kiedy dojechali na miejsce, ukazał się im potężny biały dom z wielkimi oknami, ale nie wyglądał on jak inne wille sławnych piłkarzy. To fakt był duży i dwupiętrowy, ale pobudowany w nowoczesnym stylu. W wielkich oknach domu można było zobaczyć ludzi bawiących się przy muzyce. Nie byli to zwykli ludzie a cała śmietanka piłkarka.

Carlota wysiadła z samochodu a za nią Natalie i Diana. Dołączył do nich Pique i weszli do mieszkania. Dziewczyny były zszokowane. Na pierwszy rzut oka ukazał się im Lionel Messi ze swoją dziewczyną Antonellą, którzy rozmawiali z Cristianem Tello i jego dziewczyną. Diana była w ciężkim szoku. Nigdy nie spodziewała się, że trafi do takiego towarzystwa. Natalie weszła niepewnie do salonu i ujrzała na drugim końcu sali Cesca Fabregasa. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Natalie zadrżało serce a Cesc jak poparzony wstał i podszedł do nich. 

- Gerard! – powiedział z miną seryjnego zabójcy – Mogę cię prosić na słowo?
- Tak, jasne – oddalili się od dziewczyn do drugiego pokoju. Cesc zamknął drzwi z hukiem i spojrzał na przyjaciela tak zimnym wzrokiem, aż ciarki go przeszły
- Czy możesz mi wyjaśnić, co ona tu robi?! 
- No co, liczyłem na to, że przyjdzie – spojrzał na niego – Zresztą potrzebujesz laski a Natallie wydaje się być odpowiednia.
- Przecież nawet jej nie znasz. Nie wiesz kim ona jest!
- Carlota trochę mi o niej mówiła. W końcu mieszka z nią w jednym pokoju w akademiku. No i stwierdziłem, że jest dla ciebie w sam raz. Może poprosisz ją do tańca, co? Może coś się z tego rozwinie. 
- Nie! Nie będę z nią tańczył! – zrobił się czerwony na twarzy i poszedł do okna – Ty nie rozumiesz – wyszeptał 
- Masz rację, nie rozumiem – westchnął – Natalie to gorący towar. Każdy inny by się cieszył gdyby miał okazję przelecieć taką laskę i byłby mi za to wdzięczny… A ty… 
- To ją potrąciłem – powiedział niemal bezgłośnie - To ona...
- Że co proszę? – spojrzał na przyjaciela zszokowany
- To ją potrąciłem… – odwrócił się do niego i spojrzał na niego blady z łzami w oczach – To ja jestem sprawcą wypadku z przed 5 miesięcy…

_____________
Ogłoszenia Parafialne:

No i II rozdział już za nami. Mam nadzieję, że wam się, choć trochę podobało i dacie znać o tym w komentarzu. 

Muszę przyznać, że ten rozdział jakoś mozolnie mi się pisało i nie wiem dlaczego. No ale mam nadzieję, że chociaż wam się podobał. 

Kiedy kolejny rozdział: Jak się napiszę to się wstawi :)

xoxo N.

środa, 23 października 2013

Rozdział I

5 miesięcy później, Barcelona

Coś ją goniło. Biegła z zapartym tchem w płucach. Biegła ile miała sił w nogach. Nie oglądała się za siebie. Wiedziała, że jeśli obejrzy straci przewagę nad przeciwnikiem. Była pewna, że jest coraz bliżej. Czuła jego oddech na swoim ramieniu, czuła jego wzrok na sobie. Wtedy złapał ją za rękę i pociągnął mocno w dół…

- Natalie! – jej matka zaczęła ją szturchać by się obudziła – Natalie obudź się!
- Co się stało? – obudziła się przerażona z zapartym tchem w płucach 
- Znów miałaś ten koszmar? – spojrzała z czułością na córkę
- Nie wiem… – wyszeptała – Ja… Nie pamiętam… – przetarła oczy i położyła głowę na poduszkę
- Wstawaj – pokiwała bezradnie głowę – Dziś wielki dzień
- Chyba dla ciebie  - spojrzała na matkę i wywróciła oczyma – Dla mnie to tylko rozpoczęcie roku akademickiego – westchnęła 
- Dobrze, już dobrze… – uśmiechnęła się do córki – Za 10 minut czekam na dole ze śniadaniem
- Okay, 10 minut a teraz sobie idź – powiedziała i zamknęła ponownie oczy

Kiedy zamknęła oczy ponownie ukazał się jej mężczyzna który ją gonił. Jego twarz była za mgłą i nie mogła rozpoznać twarzy, kim on jest. Pytanie ”Kim on jest?” chodziło jej po głowie już od prawie pięciu miesięcy. Jak tylko obudziła się ze śpiączki w szpitalu próbowała sobie przypomnieć kim jest ten mężczyzna ale nie mogła. Coś blokowało te wspomnienie. Nie pamięta nić prócz uderzenia i tego, że później ktoś ją niósł na rękach. 

Po około dziesięciu minutach do drzwi jej pokoju rozległo się pukanie. Jej matka nie lubiła naruszać jej prywatności, więc zawsze pukała przed wejściem do jej pokoju. 

- Natalie – powiedziała zza drzwi – Już 10 minut minęło. Mam nadzieję, że już wstałaś i jesteś gotowa by zjeść ze mną śniadanie
- Tak, już prawie – zwlekła się z łóżka by chwilę później założyć na siebie starannie złożone w kostkę ubranie, które czekało na nią już od wczoraj – Zaraz zejdę – zawołała po czym sprawdziła telefon i spojrzała w lustro – To będzie piękny dzień – westchnęła – To będzie początek czegoś nowego…

Spojrzała na przygotowane walizki, które stały obok drzwi i westchnęła ciężko. Ciężko jest jej się rozstać z jej ukochanym pokojem, ale wiedziała, że kolejny rok na uczelni dobrze jej zrobić. Potrzebowała tego. Potrzebowała odpoczynku. Wzięła walizki i zeszła powoli schodami na dół. Weszła do kuchni i usiadła przy stole.

- Zrobiłam twoje ulubione naleśniki czekoladowe z wiśniami – uśmiechnęła się do córki
- Rozpieszczasz mnie – spojrzała na matkę podejrzliwie – I tak nie zostanę…
- A czy ja coś mówię? – nalała do szklanki mleka i podała córce 
- Nie musisz nic mówić – upiła łyk mleka – To co robisz idealnie mówi za ciebie – zaśmiała się – I może odpowiem od razu na twoje kolejne pytanie. Nie, w dalszym ciągu nic nie pamiętam. 
- Natalie, może odpuścisz sobie ten rok, co? – spojrzała na córkę wymownie – Wiem, że w dalszym ciągu czujesz ból. W dalszym ciągu masz koszmary. Może to znak abyś odpuściła sobie ten rok. 
- Mamo, nie mogę tego zrobić – uderzyła delikatnie w stół pięścią – Chcę zacząć ponownie żyć. Nie mogę wiecznie siedzieć w domu… – westchnęła
- Dobrze, rób jak uważasz – uśmiechnęła się do córki i zaczęła przygotowywać kanapki na drogę, wtedy do kuchni wpadła jak strzała Diana
- Dzień dobry Pani Ortez – zabrzęczała i usiadła koło stołu, wzięła sobie jednego naleśnika i zaczęła go konsumować
- Dzień dobry Diano – zaśmiała się – Może mleka? – ponownie się zaśmiała ale tym razem z córką
- Tak, poproszę – uśmiechnęła się do kobiety i zjadła ze smakiem naleśnika
- A mi to ‘cześć’ nie powiesz? – Natalie oburzyła się lekko, ale z uśmiechem na ustach
- O przepraszam Natalie… – zaśmiała się – Ale te naleśniki są tak pyszne, że musiałam jednego najpierw wciągnąć – uśmiechnęła się do przyjaciółki i uścisnęła ją
- Aułć! – syknęła – Uważaj, wciąż boli… 
- Przepraszam, zapomniałam się – wstała od stołu – Gotowa na kolejne wyzwanie?
- Taaa – westchnęła – Lepsze to niż siedzenie w domu i użalanie się nad sobą
- No to chodźmy – uśmiechnęła się – Samochód już czeka – pociągnęła przyjaciółkę do wyjścia
- Poczekaj! – syknęła ze złością – Muszę pożegnać się z mamą – powiedziała po czym podeszła do swojej matki, która nie ukrywała łez – Możesz zanieść moje walizki do samochodu – Diana posłusznie wzięła jej walizki a Natalie zwróciła się do mamy – Mamo nie płacz. Przecież będę cię odwiedzać… Będę zdzwonić co jakiś czas – przytuliła matkę
- Wiem, ale wciąż jesteś moją małą córeczką – pogłaskają ją po włosach później po plecach 
- Mamo, przecież nie będę w innym kraju. Jadę tylko na drugi koniec Barcelony – spojrzała w jej zapłakane oczy – Zobaczysz, przyzwyczaisz się, że mnie nie ma i nie będziesz chciała abym wróciła. 
- Nie mów tak – spojrzała na córkę w wyrzutem – Matka zawsze tęskni za swoim dzieckiem
- Ale ty to już za bardzo – zaśmiała się – Dobrze mamo, Diana na mnie czeka. Zadzwonię jak tylko będę na miejscu, dobrze?
- Oczywiście, jak tylko dojedziesz to dzwoń i nie zwlekaj – nakazała
- Dobrze – uśmiechnęła się – Do zobaczenia mamo
- Dowidzenia córeczko – uśmiechnęła się i patrzyła jak jej córka wychodzi z domu

Wyszła z domu i szybko pobiegła do samochodu, w którym czekała na nią przyjaciółka, by jej matka nie mogła już jej zatrzymać. Nie lubiła tego, że jest tak nadopiekuńcza, ale to w końcu jej mama. Ma do tego najświętsze prawo. 

- W końcu! – odetchnęła z ulgą – Jeden kłopot z głowy… - westchnęła
- Aż tak cie to już wkurzało? – spojrzała na przyjaciółkę i odpaliła samochód
- Nawet nie wiesz jak – spojrzała z ulgą na przyjaciółkę – To codzienne wypytywanie się mnie czy w końcu sobie coś przypomniałam solidnie mnie już denerwowało, like seriously! I had enough her!
- Stop talking in english! – zaczęła się śmiać 
- Na serio już miałam tego dość – zaśmiała się razem z przyjaciółką
- A rozgryzłaś już ten koszmar? – spytała 
- Nie – westchnęła ciężko i spojrzała przez szybę na szybko mijające drzewa – Chciałabym to wszystko rozgryźć. Chciałabym sobie przypomnieć… Naprawdę chciałabym, ale coś blokuje to. Może kiedyś w końcu sobie przypomnę – wtedy zabrzęczał jej telefon – O Boże! 
- Co się stało? – spojrzała zaciekawiona na przyjaciółkę
- No po prosu mam jej dość! – wściekła się
- Ale co się stało? – spojrzała przez chwilę na przyjaciółkę
- Mama: „Już tęsknię córeczko! Wracaj do mnie szybko”. Ta kobieta mnie zabija psychicznie – Diana zaśmiała się widząc reakcje przyjaciółki
- To tylko twoja mama. Martwi się o ciebie – poklepała przyjaciółkę po ramieniu – Chciałabym aby moja się tak mną zajmowała jak twoja
- Wierz mi. Po tygodniu miałabyś jej już dość – zaśmiała się a Diana jej zawtórowała
- Dość gadania o domu – powiedziała dość głośno Diana – To będzie nasz najlepszy rok! Koniec zmartwień, koniec banalnego i nudnego życia!
- Hell yeah! – krzyknęła Natalie – To będzie nasz rok!

Diana Sonier to najlepsza przyjaciółka Natalie. Przyjaźnią się prawie od 15 lat i mogą zawsze na sobie polegać. Chyba oto chodzi w przyjaźni, by polegać na siebie bez względu na wszystko. Najlepsze w Dianie jest to, że ona nigdy nie naciska. Próbuje zawsze do czegoś dążyć, ale wie kiedy sprawa jest przegrana. Tak samo było z Natalie po wypadku. Dobrze wiedziała, że Natalie nic nie pamiętam i nic chciała jej zmuszać do zbędnego cierpienia, przez powielające się próby przypominania zdarzeń z przed wypadku. 

***

Po 2godzinach przebijania się przez miejskie korki w końcu dotarły na miejsce. Wysiadły z samochodu i ujrzały wielki budynek w starym kamieniarskim stylu. Ściany miał brązowe, okna białe półkoliste. Budynek był piękny, aż zaparło im dech w piersiach kiedy go zobaczyły. W zeszłym roku mieszkały w zwykłym domu. Wyglądał jak wielorodzinny i nie przypominał tego. W tym roku przenieśli się do nowego obiektu, który miał być o niebo lepszy od poprzedniego i na pewno taki będzie. 

- Oto i on – uśmiechnęła się Diana – W końcu normalny budek w którym dach nie przecieka – zaśmiała się
- Nie narzekaj – szturchnęła przyjaciółkę w bok – Przynajmniej w tamtym miałyśmy darmowy prysznic – tym razem obie się zaśmiały
- Witaj piękna – ktoś od tyłu zaszedł Natalie i objął ją w pasie po czym pocałował w szyję
- Nie mów tak! – odwróciła się do chłopaka i spojrzała na niego z groźną miną – Nie jesteśmy już razem – upomniała go
- Ale to było tydzień temu – spojrzał na nią
- I dalej ten tydzień trwa – odwróciła się od niego – Nie jesteśmy już razem i musisz to zrozumieć. Za długo byłam w tym chorym związku – westchnęła – Idź już sobie – podeszła do bagażnika i wzięła swoją walizkę
- Daj… – podszedł do niej – Zaniosę ją. Przecież wiesz, że nie możesz dźwigać. 
- Zostaw! – nakazała – Sama sobie poradzę…
- Za to ja z chęcią skorzystam – wtrąciła Diana – Weź moje walizki – spojrzała na chłopaka a później na Natalie, która mierzyła ją wzrokiem z groźną miną – No co? – szepnęła do przyjaciółki

Alvaro posłusznie wziął walizki Diany poszli do akademika. Wchodząc do ich pokoju zauważyły pewną niezgodność. Z dyrekcją akademika uzgodniły pokój dwu osobowy a wchodząc do niego ujrzały 3 łóżka w tym na jednym stały już walizki. Zszokowane dziewczyny podziękowały koledze i weszły do środka zamykając za sobą drzwi. 

- To chyba jakiś żart – powiedziała Diana – Prawie 2 godziny błagałam dyrektora akademika by przydzielił nam dwójkę a teraz będziemy musiały użerać z jakimś pierwszoroczniakiem – westchnęła i usiadła na łóżku
- Cóż poradzić – powiedziała obojętnie – Jakoś sobie poradzimy. Może jednak będzie fajnie mając współlokatorkę lub współlokatora
- Może tak – westchnęła – Ale liczyłam, że będziemy same, że będziemy gadać o naszych sprawach i sprawkach i nikt nie będzie nas podsłuchiwał – jęknęła kładąc się na łóżku
- Diana nie marudź – poklepała ją po kolanie – Będzie fajnie

Natalie wzięła swoją walizkę i położyła na łóżku. Otworzyła ją i zaczęła wypakowywać ubrania. Diana dalej leżała i gapiła się pustym wzrokiem w sufit, jakby to miało jej pomóc pozbyć się współlokatora. W końcu Diana wstała i równie zaczęła rozpakowywać swoją walizkę.

Drzwi do pokoju otworzyły się i dziewczyny się obróciły gwałtownie. U progu pokoju zastały dziewczynę o drobnej budowie z pięknymi długimi naturalnymi brąz włosami. Obok niej stał chłopak nieco wyższy od niej z również brązowym włosami. Razem wyglądali jak bliźnięta. Dziewczyna spojrzała na nich i uśmiechnęła się podchodząc bliżej. 

- Hej – powiedziała nieśmiało – Nazywam się Carlota, Carlota Fabregas i chyba jestem waszą współlokatorką – ponownie się uśmiechnęła i podała Natalie rękę 
- Natalie Ortez – uśmiechnęła się do dziewczyny – A to jest Diana Sonier – podała rękę również Dianie – Tak, wygląda na to, że jesteś naszą nową współlokatorką – spojrzała teraz na chłopaka stojącego kilka kroków od niej
- Miło mi was poznać – uśmiechnęła się jeszcze szerzej – Tak się cieszę, że nie będę w nowej uczelni sama – odetchnęła z ulgą
- Jesteś tu nowa czy pierwszoroczna? – spytała Diana
- Nie, jestem tu tylko nowa. Przeniosłam się z innej uczelni – Natalie w dalszym ciągu patrzyła się na chłopaka stojącego za dziewczyną. W końcu zauważa to Carlota – Kurczę, przepraszam! – odwróciła się do chłopaka – Zapomniałam wam go przedstawić – uśmiechnęła się do niego i pociągnęła go za rękę – To jest Cesc Fabregas, mój brat – uśmiechnęła się do niego – Cescy, to jest Natalie i Diana… - Natalie wciąż mu się przypatrywała
- Miło mi was poznać – odpowiedział lekko blady na twarzy z wymuszonym uśmiechem
- Ja cie chyba skądś znam… - powiedziała Natalie wyraźnie zirytowana tym, że wydaję jej się ze zna chłopaka – Nie wiem skąd, ale wydaje mi się, że cie znam
- Pewnie, że go znasz – odpowiedziała Carlota – Cesc to piłkarz. Gra w FC Barcelonie…
- Jakoś go nie kojarzę z tego klubu – westchnęła
- Ty na serio? – Carlota była lekko skołowana
- Przypomina mi kogoś jeszcze… – powiedziała – Nie bardzo wiem kogo, ale w końcu to rozgryzę – uśmiechnęła się i wróciła do rozpakowywania walizki.

_____________
Ogłoszenia Parafialne:

Witam w I rozdziale. Mam nadzieję, że was nie zanudziłam i przepraszam, że taki krótki, ale podejrzewam, że takie one będą. Nie chcę na siłę więcej pisać bo to na dłuższą metę nie ma sensu. To co mam napisać to i tak napisać a z doświadczenia wiem, że im rozdział dłuższy tym bardziej nie chcę się wam tego czytać. Należy rozbudzać ciekawość po trochu by wytrwała ona do końca. 

Jeśli macie jakieś pytania, to walcie śmiało. Mój TT, Ask, tumbrl jest dla was zawsze otwarty. 

Kiedy kolejny rozdział: Jak się napiszę to się wstawi :)

xoxo N.

piątek, 18 października 2013

Prolog

„All the great things are simple, and many can be expressed in a single words: freedom, justice, honor, duty, mercy, hope”
- Winston Churchill

Maj 2012, Barcelona

Impreza w bractwie „Ω” (omega) jak zwykle przyprawiała imprezowiczów o ból głowy. Alkohol lał się strumieniami, muzyka dudniła z głośników pełną parą, pary obściskiwały się po kątach. Taką imprezę mogło wyprawić tylko bractwo „Ω”.

Rozejrzała się po korytarzu i zobaczyła swojego chłopak obściskującego się z inna dziewczyną. Coś w niej zadrżało. Coś ścisnęło ją mocno w sercu. Nie mogła uwierzyć, że to widzi, ale czego mogła się spodziewać po kapitanie drużyny piłkarskiej, bożyszcza nastolatek. Podeszła do niego i poklepała w ramię. Kiedy się obrócił, posmakował jej zimnej pięści.

- To za ten wieczór – powiedziała z łzami w oczach a później zdzieliła go z kolana w kroczę – A to za całą resztę! – niemal krzyknęła i odeszła szybkim krokiem
- Natalie… - zawołał – Poczekaj! – krzyknął ale się nie zatrzymała. Szła przed siebie nie zważając na nic. Zaraz za nią pobiegła jej najlepsza przyjaciółka, Diana, którą zna od 15 lat.
- Natalie, zaczekaj – zawołała za nią – Nie bierz tego tak do siebie. Przecież wiesz jaki on jest – spojrzała na przyjaciółkę, która przystanęła na krótką chwilę – Teraz jak pod wpływem alkoholu i nie wie co robi. Jutro wróci do siebie i będzie cie błagać o wybaczenie.
- Niech błaga – spojrzała na przyjaciółkę – Nic mnie już to nie obchodzi. To już koniec, nie chcę go znać – ruszyła i przyśpieszyła kroku
- Natalie, proszę – Diana ruszyła za nią – nie rób mi tego. Nie zostawaj mnie samej z nimi.
- Nikt cie tu nie trzyma możesz. Równie dobrze i ty się możesz zerwać z tej beznadziejnej imprezy – włożyła do uszu słuchawki i poszła dalej.

Ulica którą szła była spowitą totalną ciemnością. W oddali było widać światełka migających przejeżdżających samochodów. A jedyne co słyszała to cisza. Włączyła więc swoją ulubioną piosenkę „If I die Young – The Band Perry” i szła ciemną ulicą nucąc w rytm słowa piosenki. Nie chciała myśleć o chłopaku, który pewnie już teraz posuwać tą pannę. Chciała o niczym nie myśleć. I udało się jej. Zatracenie się w słowach piosenki przyniosło jej upragnioną ulgę.

***

Jechał swoim kosztownym i wystawnym autem nie bacząc na drogę. Delektował się uczuciem wygranej w „El Clásico”. Adrenalina buzowała w nim i był cały w skowronkach. Wygranie tych rozgrywek jest dla niego jak wygranie bitwy. Ba! Wygranie tych rozgrywek jest jak wygranie wojny dla Katalończyków.

Jazda w takim sanie, nawet jeśli nie jest się pod wpływem alkoholu lub innych używek jest niezwykle niebezpieczna. Słuchając głośno muzyki, wystukując jej rytm na kierownicy nie baczył na otoczenie. Mknął ciemną ulicą ile miało tylko siły jego auto. W ostatnie chwili zobaczył przed sobą drobny zarys postaci. Zaczął gwałtownie hamować, postać obróciła się, lecz niestety było już za późno… Z wielkim impetem wjechał w postać przed samochodem, którą wyrzuciło w powietrze.

Siedział sparaliżowany w fotelu i nie wiedział co ma teraz zrobić. Wysiać i sprawdzić czy ofiara żyje, czy odjechać. W jego głowie mnożyło się wiele scenariuszy. Nie wiedział co ma teraz zrobić, ale wysiadł… Wysiadł i podszedł do ofiary. Jego oczom ukazała się drobna dziewczyna i pięknych rysach twarzy.

Zobaczył ją i przestraszył się. Jej ciało było całe we krwi. Miała rozcięty łuk brwiowy, policzek a także wargę i podbródek. Na jej bluzce i spodniach również ukazały się plamy krwi co wskazało na to, że i tam skóra została przecięta. Złapał się za głowę i nie wierzył w to co widzi. Nie wiedział co ma teraz zrobić. Sięgnął ręką do kieszeni i wyciągnął z niej najnowszego iphon’a i zadzwonił.

- Potrąciłem człowieka… - wyszeptał sparaliżowany wciąż patrząc się na dziewczynę
- Że co proszę? – głos w słuchawce był wyraźnie zdziwiony – Potrąciłeś kogoś?!
- Nie, kurwa! Święty Mikołaj! – powiedział zdenerwowany
- Zostaw go – odpowiedział już spokojnie głos w telefonie – To zrujnuje ci życie.
- Szalony jesteś! – powiedział zdenerwowany – Nie mogę jej tak zostawić! Co jeśli nie żyje? Co jeśli…
- Uspokój się! – nakazał głos w słuchawce – Rób co chcesz! Mnie do tego nie mieszaj! – Rozłączył się. Tak po prostu się rozłączył.

Wpadł w panikę. Otworzył drzwi tylnego siedzenia i po chwili podszedł do dziewczyny. Wziął delikatnie dziewczynę na ręce i zaczął iść w kierunku auta. Po chwili zaczęła odzyskiwać przytomność.

- Co… - wyszeptała z zamglonymi oczyma – Co się stało? – powtórzyła nieco wyraźniej
- Shhhh… - powiedział delikatnie i spokojnie jednocześnie wyjąc w duchu, że obudziła się i nie jest martwa – Wszystko będzie dobrze… - wyszeptał i chwilę później dziewczyna ponownie straciła przytomność.

_____________
Ogłoszenia Parafialne:

Witam, witam i o zdrowie pytam! Chciałabym was powitać po około dwumiesięcznej przerwie. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze chcę czytać coś mojego. 

LBS – hmmm nie jestem pewna czy dokończę to opowiadanie. Jest dla mnie zbyt bolesne jednak a nie chcę na siłę pisać czego, co mnie boli. Zobaczymy jak będzie mi szło pisanie tego. Ale mam nadzieję, że będzie przyjemniejsze bo myślę, że fabuła będzie dla was ciekawa. 

Wkrótce pojawi się ramką „Od Autorki w której napiszę co i jak będzie z tym opowiadaniem. Dziś nie miałam siły. Dochodzę do siebie po wypadku. 

xoxo N.