Podjechał pod akademik pięknym, dużym, czarnym, wystawnym wozem. Była zdziwiona widząc go za kierownicą, Była pewna, że przyjedzie po nią limuzyną czy w ostateczności taksówką, ale za kierownicą zobaczyła jego twarz. Nie ukrywała, że była zaskoczona.
Wysiadł powoli i podszedł do dziewczyny. Był nienagannie ubrany i uśmiechnięty od ucha to ucha a oczy mu pobłyskiwały. Podszedł bliżej i ujął dłoń Natalie po chwili ją całując. Natalie zarumieniła się delikatnie i uśmiechnęła się.
- Witaj – powiedział uśmiechając się do dziewczyny
- Cześć – odpowiedziała nieśmiało
- Wyglądasz… Wow! Olśniewająco! – spojrzał w jej oczy i otworzył drzwi auta
- Dziękuję – zarumieniła się jeszcze bardziej i wsiadła do samochodu
Natalie wsiadła do samochodu i zapięła pas bezpieczeństwa. Zanim Cesc wsiadł do auta poprawiła w lusterku włosy i usta po czym schowała lusterko do torebki i czekała aż Cesc wsiądzie do auta. Po kilku sekundach Cesc wsiadł a Natalie zadrżało serce. Jej ręce zaczęły się pocić i nie wiedziała co z nimi ma zrobić. Zaczęła pocierać palce nieświadoma tego, że Cesc Patrzy na nią.
- Spokojnie – uśmiechnął się, po chwili położył swoją dłoń na jej i ścisnął ją – Nie denerwuj się tak…
- Ja się nie denerwuje – spojrzała na ich dłonie – Ja po prostu… Po prostu… Tak denerwuje się… Nie wiedziałam, że wyjście z tobą będzie dla mnie takie stresujące.
- Dlaczego? – delikatnie pogłaskał jej dłoń
- Nie wiem. Jest coś w tobie… Coś co mnie niepokoi… - Cesc spojrzał na nią lekko przestraszony – No ale może to tylko takie moje odczucie – uśmiechnęła się i zabrała swoją rękę – Jedźmy już – westchnęła.
Cesc patrzył na nią przez chwilę i nie wiedział, czy Natalie wie czy też nie wie. Czy może podejrzewa, że to on jest sprawcą jej wypadku. Był zdezorientowany, ale nie dał po sobie tego poznać. Przed przyjazdem pod akademik powiedział sobie że to będzie najlepsza noc Natalie i postanowił swoje założenie spełnić.
Odpalił silnik i ruszyli w najlepszą noc ich życia. Przez resztę drogi Natalie milczała. Cesc nie za bardzo wiedział o co chodzi, więc też milczał. Po kilku minutach podjechali pod pięknie oświetloną restaurację. Była to jedna z najdroższych restauracji w Barcelonie. Natalie oniemiała z wrażenia. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Liczyła na jakieś żarcie na mieście i chodzenie po uliczkach pięknej Barcelony. A tu czekało ją takie zaskoczenie. Nie wiedziała co może ją jeszcze czekać.
Podczas kolacji w jednej z najdroższych restauracji, Natalie czuła się jak księżniczka. Cesc był taki miły i taki wyrachowany, że poddała się mu całkowicie. Odpowiadała na jego każde pytanie i reagowała na jego każdy gest. Nie wiedziała, że to dopiero początek podróży. Po kolacji Cesc zabrał Natalie to kina na komedię romantyczną. Mimo iż Natalie nie lubiła takich banałów, to zgodziła się dla niego. Chciała się mu jakoś odwdzięczyć za tą piękną kolacje.
Około północy Cesc odwiózł Natalie do akademika. Pożegnał się z nią pocałunkiem w rękę po czym wsiadł do auta i odjechał. Natalie weszła do pokoju cała w skowronkach. Zamknęła cicho i delikatnie drzwi po czym oparła się o nie. Westchnęła głęboko i uśmiechnęła się sama do siebie. Przygryzła dolną wargę i zamknęła oczy. Nagle w pokoju zapaliło się światło Natalie drgnęła raptownie. Carlota i Diana siedziały na łóżku Natalie i przyglądały się jej uważnie. Carlota i Diana przyglądały się Natalie i wiedziały, że coś się święci. Carlota była pewna, że miedzy Natalie a jej bratem coś zaiskrzy dobrego, a Diana miała przeczucie, że Natalie wpadnie przez Cesca w kłopoty, lub jej serce zostanie ponownie zranione.
Miesiąc później…
1 miesiąc, 30 dni, 720 godzin, 43 200 minut, 2 529 000 sekund – tyle minęło czasu od pamiętnej kolacji Natalie z Cescem Fabregasem. Od tego czasu wiele się zmieniło w życiu Natalie. Natalie i Cesc zaczęli się częściej spotykać. Cesc starał się wpadać każdego dnia po treningu czy po meczu do Natalie pod byle jakim pretekstem. Raz była to chęć zacieśniania więzi rodzinnych z siostrą, raz po prostu chciał zwiedzić kampus a innym razem po prostu wpadł z wizytą. Natalie chodziła często rozmarzona i z głowa w chmurach. Ale nawet to nie dało rady wybić jej z toku nauki i kiedy trzeba było wyganiała Cesca do domu by mogła się spokojnie uczyć. Carlota doskonale wiedziała, że między jej bratem a Natalie coś zaskoczyło, że mają się ku sobie.
- Jesteś totalnie w nim zakochana! – Diana wpadła do pokoju i usiadła obok przyjaciółki, która właśnie uczyła się do nadchodzącego kolokwium
- Ykhymm – zachrząkała – Ja się ty uczę jakbyś nie zauważyła.
- Daj spokój porozmawiajmy o Fabregasie – zabrała Natalie książkę i położyła ją na szafce stojącej obok łóżka
- Ej! – westchnęła a Carlota zachichotała – O co wam chodzi? – spojrzała na dziewczyny
- Chodzi nam oto, że jesteś totalnie zakochana w Fabregasie! – Diana uśmiechnęła się do przyjaciółki
- Nie! Wcale nie! Jesteśmy po prostu przyjaciółmi.
- Yhymm – zaśmiała się Diana – A może jesteście „Friends with Benefits” huh? („Friends with Benefits” – przyjaciele z korzyściami)
- Weź sobie nie żartuj, okay?! Bo to nie jest śmieszne – Natalie powiedziała poważnie jak nigdy
- To się nie sprzeczaj ze mną, bo ja i tak wiem, że jesteś w nim zakochana. Znam cie zbyt dobrze Natalie, bo chyba jesteśmy przyjaciółkami od 15 lat.
- Diana dobrze mówi – wtrąciła Carlota – Ty jesteś zakochana w moim bracie, a on jest zakochany w tobie
- Że co takiego? – Natalie zarumieniła się – On… Mnie…?
- Tak – Carlota odpowiedziała – On… Ciebie… – uśmiechnęła się do Natalie
- Wiesz… W sumie to fajnie by było mieć kogoś takiego jak Cesc. – spojrzała na swoje dłonie i posmutniała – Ale taki mężczyzna jak Cesc nigdy nie będzie z tak zwykłą dziewczyną jak ja.
- No co ty opowiadasz?! – Carlota podniosła delikatnie ton głosu i wstała – Cesc nie jest taki jak myślisz. Zresztą on się zmienił… Czy nie zauważyłaś tego jak mu się podobasz przez ten ostatni miesiąc? Jak pod byle pretekstem przyjeżdżał tu by być z tobą? Jak chciał spędzać z tobą każdą wolną chwilę? On to robił by tylko cie zobaczyć… Zresztą co to miało znaczyć „z kimś takim jak ja”? Jesteś dziewczyną, normalną i piękną dziewczyną, tylko ślepiec nie zwróciłby na ciebie uwagi.
- Wiesz co? Nie ważne – wstała i podeszła do szafy i wzięła z niej ręcznik –Nie chcę kolejnego związku z piłkarzem – westchnęła – Biorę prysznic i idę spać. I tak więcej mi nic do głowy nie wejdzie. Muszę się wyspać przed kolokwium. Wam radzę zrobić to samo. – spojrzała na dziewczyny smutna i weszła do łazienki zamykając za sobą drzwi.
- I tak będą razem – Carlota szepnęła a później zaśmiała się po cichu – Już ja się oto postaram…
Natalie wyszła z łazienki i tak jak zapowiedziała położyła się spać. Jutro czekało ją ciężkie kolokwium z podstaw prawa i nie była pewna czy wszystko dokładnie umie. Liczyła na to, że sen odświeży jej umysł i poukłada sobie wszystko.
„Coś ją goniło. Biegła z zapartym tchem w płucach. Biegła ile miała sił w nogach. Nie oglądała się za siebie. Wiedziała, że jeśli obejrzy straci przewagę nad przeciwnikiem. Była pewna, że jest coraz bliżej. Czuła jego oddech na swoim ramieniu, czuła jego wzrok na sobie. Wtedy złapał ją za rękę i pociągnął mocno w dół. Po chwili zobaczyła jego ciemno brązowe oczy. Wystraszyła się ich. Nie wiedziała co się za chwile stanie. Pomyślała, że chce ją zabić, że chcę dokończyć zaczęte dzieło. Ale chwycił ją delikatnie za talie i przyciągnął do siebie. Chciała ujrzeć jego twarz, ale nie mogła. Było ciemno i jedynie co mogła zauważyć to jego głębokie ciemno brązowe oczy”.
Obudziła się spocona. Nad nią stały Diana i Carlota. Były przerażone, gdyż nie mogły przyjaciółki dobudzić. Natalie wstała raptownie i uciekła do łazienki. Zamknęła drzwi na zamek i stanęła przy lustrze. Spojrzała w odbicie i zaczęła płakać. Nie mogła zapomnieć tych oczu. Ten obraz utkwił jej w głowie i nie mogła o nim zapomnieć. Carlota zaczęła pukać do drzwi i pytać ‘co się stało i czy może wjeść’, ale Natalie się słowem nie odezwała. Usiadła obok sedesu i ukryła twarz w dłoniach. Usłyszała jedynie zza drzwi ‘daj jej spokój, ona musi teraz pobyć sama’.
W piątek wieczorem zaczął się długi weekend. Dziewczyny spakowały swoje rzeczy i ruszyły na długi weekend do swoich rodzinnych domów.
***
- Ty to głupek jesteś! – Carlota wparadowała do domu Cesca – Jak możesz być tak głupi!
- What the hell!? – Cesc wstał i spojrzał na siostrę – Czy wy wszyscy nie umiecie pukać?! Co jakbym chodził nago po domu lub bym był z dziewczyną?
- Yyy – zaśmiała się – Ty nigdy nie chodzisz nago po domu. A dziewczynę to ty chyba masz w snach. Zresztą z tego co wiem to lubisz robótki ręczne – zaśmiała się – A tak na serio to musimy pogadać o tym jak głupi jesteś.
- Ja głupi? Chyba mylisz mnie z Pique – wszedł do kuchni – Napijesz się czegoś?
- Pique nie jest głupi – poszła z bratem – On jest czasami inteligentny inaczej – zaśmiała się – Możesz zrobić herbatę…
- Więc dlaczego jestem głupi? – spojrzał na siostrę
- Jak można być takim głupkiem i nie powiedzieć dziewczynie, że się ją kocha…
- O czym ty mówisz?
- Nie udawaj. Wszyscy dookoła wiedzą, że podoba ci się Natalie. Dlaczego wciąż czekasz?
- Nic nie rozumiesz… – usiadł na krześle i westchnął
- To może mnie oświecisz? – usiadła naprzeciw brata
- Wiesz… To bardzo długa historia, ale tak. Natalie strasznie mi się podoba. Nawet nie spodziewałem się, że tak to się wszystko potoczy.
- I vice versa. Ty też się podobasz Natalie.
- Naprawdę? – jego oczy rozweseliły się
- Nie na niby! – zaśmiała się a Cesc posmutniał – Naprawdę idioto! Tyle że Natalie…
- Że co ona?
- Ona boi się być z kolejnym piłkarzem?
- Jak to? Ona była kiedyś już z piłkarzem?
- Tak. I chyba szczerze tego żałuje. Nie wiem co musisz zrobić by zmieniła o piłkarzach zdanie, ale wydaje mi się, że jesteś na dobrej drodze – uśmiechnęła się do brata – To jak przychodziłeś do niej przez ten miesiąc sprawiło, że Natalie jest inna. W sensie dobrym oczywiście – zaśmiała się
- Nie wiem jak to będzie. Staram się jak mogę by czuła się przy mnie bezpiecznie by mnie jakoś zaakceptowała ale…
- Co ale? Ona cie już zaakceptowała, teraz tylko ty musisz zrobić kolejny krok.
- Niby jaki?
- To ja mam wiedzieć? Ty chcesz być jej chłopakiem nie ja.
- Ależ jesteś pomocna…
- Cesc, nie wiem co musisz zrobić. Rusz główką, zawsze miałeś jakie pomysły. Tym razem też na pewno coś wymyślisz. A na dobry początek to zaproś ją na mecz.
- Jesteś genialna! – wstał i pocałował siostrę w policzek
- Co, gdzie, jak? – była lekko zdezorientowana – Co ja zrobiłam?
- Mecz! Przecież jeszcze nie była ze mną na meczu!
- Nie wiem o co ci chodzi, ale gratuluje pomysłu. Jeśli takowy masz – zaśmiała się – A tymczasem muszę lecieć…
- A herbata?
- Innym razem. Jestem umówiona z Pique. Zaraz pewnie podjedzie pod dom – uśmiechnęła się
Carlota pocałowała Cesca w policzek i wyszła z mieszkania. Przed domem tak jak się spodziewała czekał na nią Pique. Uśmiechnęła się sama do siebie i pobiegła w stronę auta. Wsiadła i pocałowała ukochanego w usta. Gerard ruszył i odjechali.
Gerard zatrzymał auto nad urwiskiem i pochylił się do Carloty, by później pocałować ją namiętnie.
- Hej! – odsunęła się od Pique – Myślałam, że pojedziemy do ciebie – spojrzała mu w oczy
- Spokojnie, nikt tu nas nie zobaczy – uśmiechnął się a po chwili ponownie pocałował Car w usta
- Ger – ponownie odepchnęła chłopaka – Ależ ty romantyczny jesteś! – westchnęła ciężko
- Myślałem, że chcesz to zrobić?
- Chcę, ale nie tu… Nie w samochodzie. Seks w samochodzie mnie nie kręci…
- Daj spokój, zawsze to coś innego niż łóżko, i zawsze bezpieczniej niż pod prysznicem – zaśmiał się
- To wcale nie jest śmieszne – otworzyła drzwi i wysiadła z auta
- Carlota… – westchnął i wysiadł – Przepraszam – podszedł do dziewczyny i dotknął jej policzka przysuwając się bliżej
- Wiesz Gerard, dla mnie to nie jest śmieszne. – spojrzała mu w oczy – Lubisz się bawić moimi uczuciami co?
- Nie… Carlota przepraszam. Naprawdę myślałem, że chcesz dlatego przyjechałem tu – przybliżył się do Carloty i chwycił ją w pasie – Tu gdzie nikt nie będzie nas widział – pocałował ją w szyję
- O Boże! – westchnęła – Nielubię kiedy tak robisz… – jęknęła cicho kiedy Gerard ponownie pocałował ją w szyję drażniąc jej delikatną skórę swoim zarostem
- Bardzo lubisz – uśmiechnął się i ponownie to zrobił a Carlotę przebiegły dreszcze – Bardzo… – wsunął rękę pod jej bluzkę
- Wesz… Rozmawiałam dziś z Cescem – zamknęła oczy i jęknęła po cichu
- Czy musimy o tym teraz gadać? – spojrzał w jej oczy i delikatnie powałowej jej nosek a później uchylił drzwi tylnego siedzenia
- Nie, nie musimy – Gerard ponownie pocałował ją w szyję – O Boże! Otwieraj te drzwi! – Gerard zaśmiał się i otworzy drzwi – Jesteś nie możliwy! – szepnęła mu do ucha i usiadła na tylnim siedzeniu a zaraz za nią usiadł Gerard po czym zamknął drzwi.
***
Natalie od czasu koszmarnej nocy z przed dwóch dni nie mogła znaleźć sobie miejsca w swoim pokoju. Siedziała już dosłownie wszędzie. Na fotelu, na podłodze, w łazience, w salonie, w pokoju swojej matki. I mimo iż nie dawała po sobie tego poznać, jej mama wiedziała, że coś niedobrego dzieje się z jej dzieckiem. Ale nie zaczęła się wypytywać. Wiedziała, że to rozjuszy jej córkę a nie chciała się z nią kłócić. Wiedziała, że potrzebuje spokoju.
Około godziny 18-tej do domu Natalie, weszła Diana. Oczywiście zrobiła to bez pukania i to było dosłowne ‘wejście smoka’. Tak, to było dokładne wejście smoka, bo kto normalny wchodząc to cudzego domu, otwierając drzwi krzyczy: Darling I’m Home! Diana poszła do pokoju przyjaciółki i zapukała w drzwi.
- Co się stało? – weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi – To coś związanego z tym snem?
- Po części tak. Przypomniały mi się oczy sprawcy mojego wypadku – po policzku pociekła jej łza – Teraz nie mogę ich zapomnieć – westchnęła
- Tylko oczy? – spojrzała na przyjaciółkę i usiadła obok niej
- Tak i nie dają mi one spokoju. Były ciemno brązowe, głębokie i nie mogę o nich zapomnieć. Dlaczego nie może mi się przypomnieć cała twarz, tylko jakieś głupie szczegóły – zaszlochała
- Ej… Tylko mi tu nie płacz – przytuliła przyjaciółkę – Może właśnie szczegóły są ty najważniejsze. Może w końcu po kilku szczegółach wszystko ułoży się w jasną całość.
- Ale mam już tego dość. To mnie prześladuje każdego dnia. Czuję, że w końcu wyląduje przez to w domu wariatów.
- Nie wylądujesz – uśmiechnęła się do przyjaciółki i wytarła jej łzę z policzka – Najlepiej nie myśl o tym, okay? Myśl o czyś przyjemnym. Najlepiej o Fabregasie – zaśmiała się
- Daj spokój Diana – spojrzała ukradkiem na przyjaciółkę – Nie wiem co wam tak na tym zależy.
- Mi nie zależy, ale zdecydowanie jest między wami jakaś chemia – uśmiechnęła się
- Diana, ale ja nie chce być z kolejnym piłkarzem… – westchnęła
- Cesc nie jest byle jakim piłkarzem. Gra w światowej lidze, może z nim będzie inaczej. Zresztą już widać, że jest inaczej. Jest Ci posłuszny jak piesek.
- Nie Diana, jeszcze po wypadku nie czuje się na siłach. Do tego Cesc jest cholernym piłkarze a to dla mnie komplikuje sprawę.
- A może tylko próbujesz sobie wmówić, ze kolejny piłkarz to kolejna komplikacja, co?
- Nie. Po prostu chyba nie czuje się na siłach by prowadzić kolejny związek z piłkarzem.
- Może spróbuj…
- Diana, ale ja chyba mówię wyraźnie. Nie jestem gotowa na kolejny związek – spojrzała groźnie na przyjaciółkę – Obejrzymy coś? Najlepiej jakiś smutny romans… Mam winko i masę chusteczek…
- Oj Natalie, Natalie… – zaśmiała się – Ty to umiesz zmieniać temat – uśmiechnęła się do przyjaciółki
- Co ja poradzę. Nie chcę o tym zbytnio gadać…
Po długim weekendzie w rodzinnych domach nadszedł czas na powrót do rzeczywistości, co równa się z powrotem na uniwersytet a co za tym idzie do życia studenckiego. W poniedziałek wieczorem do akademika dziewcząt wpadł Cesc. Był troszkę nie swój. Jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł tego wykrztusić. Zauważyła to Carlota, która przyglądał się mu uważnie. Cesc siedział obok Natalie i przyglądał się jak ta piszę pracę semestralna z języka angielskiego. Natalie praktycznie nie zwracała na niego uwagi, była już przyzwyczajona to tego jak Cesc się jej przygląda. A może była już przyzwyczajona do niego, do jego obecności.
- Dobrze znasz ci idzie – Cesc wtrącił – Znaczy dobrze znasz angielski…
- Nie tak dobrze jak ty – uśmiechnęła się pod nosem patrząc w ekran laptopa, który miała na kolanach
- No tak się jakoś złożyło, że mieszkałem kilka lat…
- Tak, wiem. Mieszkałeś w Anglii – spojrzała na niego – Ja też tam mieszkałam.
- Naprawdę? – spojrzał na nią i uśmiechnął się
- Tak, co roku przez dwa miesiące na wakacjach…
- Masz tam rodzinę?
- Tak, Theo Walcott to mój kuzyn. Ale teraz dość gadania, muszę to dziś skończyć.
- Dobrze… Kończ… Ja sobie pójdę… – wstał
- Nie – chwyciła go za rękę – Zostań, zaraz skończę i możemy pogadać – ujrzała jego oczy i wystraszyła się puszczając jego rękę
- Co się stało? – spojrzał na nią
- Nie nic. Tylko coś mi się przewidziało…
- Na pewno? – usiadł obok niej u spojrzał jej w oczy
- Na pewno…
- W sumie to chciałbym cie o coś zapytać…
- Tak, o co? – spojrzała na chłopka
- Jutro gramy mecz u siebie w Lidze Mistrzów i chciałbym cię na niego zaprosić. W sumie to chciałbym zaprosić również Dianę i Carlotę, choć ona to i tak pewnie przyjdzie. Zgodzisz się pójść?
- No nie wiem… W środę mam kolokwium z socjologii…
- Natalie, daj że już spokój a tą nauką – wtrąciła Diana – Mecz to fajna sprawa. Zawsze lubiłaś chodzić na mecze. Jedno kolokwium to nie ‘big deal’
- Może dla ciebie – spojrzała lekko zła na przyjaciółkę
- No dalej Natalie. Pójdź dla mnie na ten mecz… Chciałabym zobaczyć Barcelonę na żywo – Diana prawie załkała
- No dobrze – spojrzała na przyjaciółkę i wywróciła oczyma – Pójdziemy…
***
Liga Mistrzów – to najbardziej prestiżowe rozgrywki w sezonie piłkarskim. Kilkanaście najlepszych drużyn z Europy walczy o miano mistrza.
Cesc jak nigdy denerwował się spotkaniem z przeciwną drużyną. Nie wiedział czy było to spowodowane tym, że na trybunach będzie siedzieć jego ukochana, czy może było to spowodowane tym co zamierza zrobić po meczu. Jedno było pewne, ten mecz go przerażał.
Natalie, Diana i Carlota zasiadły na ławeczkach w specjalnie przeznaczonej dla nich strefie, by mogły wszystko dokładnie widzieć. Kilkanaście minut później o godzinie 20.45 czasu europejskiego rozległ się pierwszy gwizdek a trybuny zahuczały. Prawie do końca meczu Barcelona remisowała 1-1. Zwycięskiego gola dla Barcelony strzelił w 88 minuty strzelił Cesc Fabregas, celebrując go niecodziennie. Uśmiechnął się w stronę Natalie i pokazał jej serduszko ułożone z palców. Natalie zarumieniła się i ukryła twarz w dłoniach.
- Widzisz – Carlota szepnęła jej do ucha – Mówiłam, że on coś do ciebie ma… A ten gest na pewno coś znaczył…
- Przestań… Może ktoś inny jest na trybunach… - Natalie poczuła gorąco w żołądku
- Yhym… Jasne! – Carlota zaśmiała się
Po meczu Cesc poprosił Natalie by została na boisku. Natalie chciała wrócił z dziewczynami ale ostatecznie zgodziła się i została. Kiedy stadion już opustoszał Natalie stała na murawie samotna oczekując aż Cesc przyjdzie. Nagle pogasły wszystkie światła. Natalie wystraszyła się i nagle poczuła jak ktoś obejmuje ją w pasie. Wtedy przypomniał się jej sen i odskoczyła od napastnika raniąc go ręką w szczękę.
- Hej! Spokojnie Jackie Chan! – Cesc zaśmiał się i wtedy zapaliło się jedno światło skierowane wprost na nich – To tylko ja… – chwycił się za szczękę i potarł ją
- O mój Boże! Najmocniej cie przepraszam – podeszła do niego i dotknęła dłonią jego szczęki – Po prostu wystraszyłam się kiedy zgasły wszystkie światła… Tak bardzo cie przepraszam – pocałowała wała go w ranione miejsce – Wciąż boli?
- Teraz to już nie – uśmiechnął się spojrzał w jej oczy i podsunął się bliżej – Natalie… Ja… Prawda, że stadion jest pięknie oświetlony?
- Tak… Jest piękny… Tylko tyle chciałeś wiedzieć? – spojrzała na niego a po chwili Cesc chwycił jej dłoń
- Nie… Chciałem się jeszcze ciebie o coś zapytać – ścisnął jej dłoń w swojej – Natalie… Nie ukrywam tego, że bardzo mi się podobasz, bo wierze mi… Jesteś cholernie piękna i strasznie mi się podobasz – Natalie zarumieniła się i uśmiechnęła się delikatnie
- Do czego zmierzasz? – spojrzała mu w oczy a on w jej
- Natalie… O Boże! Jeszcze w życiu się tak nie denerwowałem…
- Wykrztuś to z siebie i będzie po sprawie…
- Czy zechcesz być moją dziewczyną?
_____________
Ogłoszenia Parafialne:
Witam!
Dziś króciutko. Mamy rodził V jest o wiele dłuższy niż poprzednie. Mam nadzieję, że was nie był nudny.
Kiedy kolejny rozdział: Mniej więcej za tydzień :)
xoxo N.